Czy terytorium państwa polskiego jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo swoim obywatelom ?
Żeby odpowiedzieć na tak postawione pytanie, najpierw należy przeanalizować wszelkie możliwe zagrożenia oraz możliwości przeciwdziałania.
Czy Polska obecnie ma wrogów ?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, należy przeanalizować nasze dawne konflikty zbrojne z sąsiadami, oraz obecne uwarunkowania geopolityczne i geostrategiczne.
Do grupy państwo wrogich Polsce, obecnie należy zaliczyć przede wszystkim Rosję oraz Niemcy, to zresztą nasi odwieczni wrogowie i nic nie zapowiada że w najbliższym czasie coś zmieni się w mentalności tych dwóch państw. Do naszych byłych wrogów należy też zaliczyć Szwecję, która dokonała najbardziej destrukcyjnego podboju w całych dziejach Rzeczypospolitej, Czechy również nas podbijały, ale i my nie byliśmy im dłużni.
Słowacja była jednym z trójki najeźdźców we wrześniu 1939 roku, co prawda ta agresja była spowodowała ograniczone straty po polskiej stronie a przy tym duże straty moralne po słowackiej. Aktualnie polska ma dobrosąsiedzkie stosunki zarówno z bliską nam mentalnie Słowacją jak i nieco mniej Czechami. W przypadku pogorszenia się stosunków i tak nie jesteśmy zagrożeni z tego kierunku ponieważ militarny jak i gospodarczy potencjał państwa polskiego jest w tym przypadku absolutnie dominujący.
Nieco odmienna sytuacja jest z Litwa. Z państwem litewskim mamy stosunkowo dobrosąsiedzkie relacje, lecz społeczeństwo litewskie reprezentuje jawnie wrogie nastawienie zarówno do państwa polskiego jak i do samych polaków. Nie ma to jednak istotnego znaczenia, ponieważ to raczej Litwa powinna zabiegać o dobre układy z Polską, gdyż są małym (niecałe 3 mln. obywateli) silnie zagrożonym terytorium ze strony Rosji. Więc to Polska może być najbliższym i wiodącym gwarantem trwania Litwy. Czyli Litwa nam nie grozi, pomimo że nas nie lubi, więc raczej powinna być wdzięczna Polsce, że jesteśmy ich sąsiadem.
Zupełnie odmiennie wygląda sytuacja z Białorusią, o ile stosunki Polski z Białorusinami są raczej dobre, do wręcz bardzo dobrych, o tyle władze polityczne Białorusi są zaciekłym wrogiem Polski. Przy odpowiedniej polityce zagranicznej oraz silnej militarnie polskiej armii, nie trzeba obawiać się zagrożenia ze strony Łukaszenki, to jest papierowy tygrys chowający się za plecami putlera.
Ukraina, do niedawna była jawnie nieprzyjaznym Polsce państwem, przy jednocześnie dobrej, a może nawet bardzo dobrej współpracy gospodarczej pomiędzy naszymi państwami.
Sytuacja diametralnie odmieniła się po inwazji Rosji na Ukrainę, w której zarówno społeczeństwo jak i państwo polskie zachowały się wzorowo, udzielając gigantycznego wsparcia najechanemu sąsiadowi. Udzieliliśmy schronienia ogromnej liczbie ukraińskich uchodźców, zapewniliśmy im doskonałe warunki egzystencji a Ukrainie dostarczyliśmy ogromną ilość broni, którą systematycznie nadal dostarczamy, ale również lobbujemy na całym świecie na rzecz Ukrainy, tak aby inni również nie szczędzili pomocy Ukrainie.
Przyjaciół nigdy za wielu a wrogów zawsze zbyt dużo
Wspomagamy Ukrainę na wszelkie możliwe sposoby, więc jest szansa że przerobimy dawnego wroga na wdzięcznego sąsiada. Na dziś, jak i najbliższe dziesięciolecia, Ukraina raczej nie będzie naszym wrogiem.
USA obecnie są naszym sojusznikiem w ramach paktu NATO. Indie są silne ale są daleko i raczej nigdy nie zaliczały się do naszych wrogów. Chiny też blisko nie są, więc realnie, obecnie jedynie Rosja musi być brana pod uwagę. Jak wiadomo z historii, Rosja od momentu powstania jest państwem inwazyjnym, wrogo nastawionym do swoich mniejszych sąsiadów, która kolejnymi podbojami powiększała swoje terytorium. Rosja kosztem zagrabianych ziem swoich sąsiadów rozrosła się do rozmiarów największego państwa świata. Rosja prowadzi bardzo ekspansyjną politykę terytorialną a apetyt jej włodarzy jest wręcz niepohamowany. Rosja nieustannie stara się podbijać coraz to nowe państwa, ustanawiając tam rządy marionetkowych dyktatorów, by następnie doprowadzić do „referendum” o włączeniu do federacji i tym sposobem „połyka” coraz to nowe małe państwa. Polska też kiedyś została „połknięta”przez wielką Rosję, lecz był to zbyt wielki kąsek, niczym przysłowiowa kość w gardle. Pazerna Rosja zadławiła się nim, z trudem wypluwając niewygodną Polskę.
Czy Polska jest zagrożona napaścią zbrojną ze strony nieprzyjaznego państwa ?
Mając takie doświadczenia z czasów różnych wojen z Rosją oraz zaborów i świadomość wspólnej granicy, pomimo członkostwa w sojuszu NATO, nie możemy wykluczyć konfliktu zbrojnego z państwami ościennymi a w szczególności z obecnie faszystowską Rosją, więc należy brać pod uwagę przygotowania na wypadek takiego konfliktu. Ostatnie konflikty Rosji z sąsiadami to Afganistan, Gruzja, Mołdawia, Ukraina, cicha aneksja Białorusi i zapewne sporo mniejszych tzw. regionalnych.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę obecną „zapaść militarną” jak i gospodarczą Rosji związaną z inwazją na Ukrainę, zwłaszcza porażkami frontowymi prowadzącymi do ogromny strat militarnych a także idiotycznej polityce zagranicznej, to wielkoskalowa inwazja ze strony Rosji raczej nam nie grozi w ciągu najbliższych 50 lat a nawet znacznie dłużej.
Jednak nie należy odrzucać takiej ewentualności, więc trzeba być na nią dobrze przygotowanym. Należy również rozpatrywać niebezpieczeństwo inwazji ze strony naszego odwiecznego niemieckiego wroga, nie wykluczając takiej możliwości. W najbliższym czasie raczej nic nam nie grozi ze strony Niemiec, ale w dłuższej perspektywie z pewnością dojdzie do inwazji, więc trzeba być tego świadomym oraz dobrze przygotowanym.
Przyszła inwazja nie będzie całkowicie podobna do tej z 1939r. ze względu na inne proporcje sił zbrojnych. Niemcy zapewne postawią na nowe technologie oraz oczywiście „niezawodny” blitzkrieg. Jeżeli nie odniosą błyskawicznego zwycięstwa, to czeka ich podobny los do Rosji po nieudanej inwazji Ukrainy. Wydaje mi się, że tak właśnie się stanie, tym razem również przeliczą się, nie doceniając przeciwnika. W poprzednich dwóch wojnach światowych również przeliczyli swoje możliwości niedoszacowując możliwości przeciwników i sromotnie je przegrali.
Czy Polska zamierza zaatakować sąsiedni kraj ?
Taki atak byłby całkowicie pozbawiony sensu i zdrowego rozsądku, obecnie nasze notowania na świecie są bardzo dobre, więc nie należy tego psuć.
Czy Polska ma szanse obronić się przed przeważającymi siłami wojsk najeźdźcy ?
Przeprowadzenie rozeznania oraz szczegółowej analizy strategicznej dotyczącej liczebności, siły oraz wyposażenia sprzętowego przeciwnika, umożliwia wdrożenie odpowiedniej strategii postępowania na polu walki. Dzięki takiemu postępowaniu jest możliwe uzyskanie spektakularnych wyników przez słabszego przeciwnika, zarazem odwracając losy pozornie niemożliwej do wygrania bitwy, toczącej się w trakcie konfliktu asymetrycznego. Jest wiele przykładów takich działań: Bitwa pod Kircholmem, Bitwa pod Wiedniem, Bitwa Warszawska oraz wiele innych.
W przypadku asymetrycznych konfliktów zbrojnych, pomiędzy państwami o wysokim stopniu zaawansowania technologicznego i rozwoju gospodarczego, posiadających satelity szpiegowskie, takie rozwiązanie może mieć kluczowe znaczenie. Typowym przykładem może być asymetryczny konflikt zbrojny pomiędzy Rosją a dowolnym innym małym państwem.
Współczesnym przykładem jest obrona Ukrainy przed najazdem jednej z największych armii świata, przynajmniej tak się do niedawna uważało o armii Rosji. Armia Ukraińska ponosi dużo mniejsze straty w ludziach i sprzęcie, jednocześnie wypychając ze swojego terytorium i dziesiątkując armię wroga, niszcząc przy tym ogromne ilości sprzętu ciężkiego.
Zachodnie rządy i analitycy wojskowi spodziewali się, że siły powietrzne Rosji zniszczą obronę przeciwlotniczą Ukrainy i stosunkowo słabe ukraińskie siły powietrzne w pierwszych dniach, jeśli nie w pierwszych godzinach inwazji. Ukraiński pilot ps.”Juice” jest częścią małych, ale potężnych sił powietrznych Ukrainy, które przekroczyły wszelkie oczekiwania, powstrzymując Rosjan przed kontrolowaniem nieba nad Ukrainą od czasu inwazji Władimira Putina na ten kraj 24 lutego.
Należy opracować strategię działania na wypadek takiej inwazji
Nie jest tajemnicą jakie należy brać pod uwagę „korytarze” umożliwiające przerzut wojsk w głąb naszego państwa i tam należy przygotować adekwatny „komitet powitalny” dla ewentualnej armii inwazyjnej.
Na drodze ewentualnego marszu armii wschodnich powinno być wybudowane jak najwięcej stacji benzynowych na których będą się zatrzymywać a w nich powinno być jak najwięcej alkoholu, czym więcej tym lepiej, pijana armia to słaba armia.
Bardzo dobrym rozwiązaniem jest umieszczenie jak najgęstszej sieci stacji benzynowych wzdłuż głównych dróg, wypełnionych po brzegi alkoholem, czym więcej tym lepiej. Pierwsza stacja benzynowa powinna znajdować się dość daleko od granicy, żeby dojechali do niej już zmęczeni i flaszeczkę odpalili dla relaksu po ciężkim dniu jazdy, potem poszłyby w ruch następne. Tak ośmieleni szukaliby następnych miejsc gdzie mogliby „odpocząć oraz zrelaksować się” a wtedy będąc mało czujną armią staliby się bardzo łatwym celem. Lecz nie powinno się atakować ich w trakcie „relaksu”, ale już „po” oraz nieco dalej, ponieważ inaczej to zapamiętaliby sobie, że jak zatrzymają się „zatankować” to zostaną ostrzelani. Powinien być wydany zakaz strzelania do orków w trakcie przerwy na „tankowanie” a dopiero z 15 km dalej, żeby nie wyrobić w nich instynktu samozachowawczego podpowiadającego, że zatrzymanie się na „tankowanie” = zasadzka.
Zasadzki powinny być przygotowywane dalej, zresztą oni zabieraliby ze sobą z tych stacji znaczne ilości gorzały, więc cały czas byliby nawaleni.
Na stacjach powinno być paliwo w zbiornikach lecz mało, tak żeby opłaciło im się zatrzymać na tankowanie, ale żeby za dużo paliwa nie nalali, a za to dużo wódki żeby wypili oraz zabrali do czołgów. Taka zasadzka powinna zaczynać się od ataku na wroga od tyłu, poprzez wpuszczenie go na własne terytorium i atak na tyłu kolumny, po chwili atak na czoło kolumny lub wręcz jednocześnie. Takie działanie zdezorientuje wroga doprowadzając do paniki oraz całkowitej utraty kontroli nad związkiem taktycznym. W takim bałaganie należy szybko i skutecznie zniszczyć cały oddział.
Miejsca zasadzek powinny być staranie wybierane, tak żeby zaatakowany wróg po chwili widział możliwość ucieczki na boki, lecz te „boki” już byłyby na to wcześniej przygotowane i tylko na to czekały. Likwidacja takiego oddziału przebiegałaby szybko i sprawnie, bez większych strat po stronie obrońców, dobrze zabezpieczonych w rozsądnej odległości od kolumny pojazdów wroga. Tu powinno się używać NLAW, JAWELIN oraz piratów, moskitów i komarów. Każdy żołnierz biorący udział w zasadzce powinien mieć wcześniej wyznaczony cel na którym ma operować, wedle kolejności. Oczywiście armatohaubice czy moździerze, też miałyby sporo pracy.
Bardzo dobrymi pułapkami są długie mosty na dużych rzekach. Strategia walki na długim moście wymaga przepuszczania części pojazdów wroga przez most na swoją stronę a następnie gdy ostatni pojazd wjedzie na most, zniszczenie właśnie tego ostatniego i niemal jednocześnie „ostatniego” od naszej strony, bo zakładam że część pojazdów już przejechała na „naszą” stronę.
Na moście zostają uwięzione pojazdy pomiędzy zniszczonymi skrajnymi i właśnie jest czas na to, żeby do nich strzelać, bo oni nie uciekną. Ta nieduża część która zdążyła przejechać, wpadnie w panikę i zacznie się chaotycznie ostrzeliwać oraz próbować jakiejś ucieczki ale obrońcy będą na to przygotowani, więc neutralizacja nie zajmie dużo czasu, ta mądrzejsza część podda się bez walki ratując życie i oddając swoje uzbrojenie, które przyda się obrońcom.
Ukraińcy na początku wysadzali mosty zamiast zastosować taką taktykę, szkoda bo jest efektywna. Po pewnym czasie zaczęli jednak wybijać ruskich na mostach, szkoda że nie od razu. Ta strategia pozostawia sprawny most natomiast wroga dziesiątkuje, jest wystawiony na strzał wjeżdżając prosto pod lufy. Natomiast po wysadzeniu mostów nie mamy kontroli nad miejscem przeprawy którą napastnik sam sobie wybierze i zapewne nie poinformuje nas o tym fakcie 😉
Pomimo, że przeprawa nie będzie tak komfortowa jak mostem, to zapewne z dala od przygotowanych obrońców, więc lepiej zostawić napastnikowi most a tylko dokładnie go pilnować i nie należy go zaminowywać bo zwiadowcy to wychwycą a odział nie wiedzie na most a co za tym nie wpadnie w pułapkę. Należy też pamiętać że przy wymianie jeńców ci którzy wpadli w pułapki nie mogą zostać wydanie przed zakończeniem konfliktu zbrojnego ponieważ opowiedzą w jaki sposób zostali pojmani a wróg zmieni strategię.
Należy rozstawić czujki na dachach budynków dyżurujące dzień i noc, oczekujące przelotów pocisków manewrujących które mogą nie zostać zauważone przez radary ponieważ nisko latają. Każda taka czujka powinna posiadać na wyposażeniu włączone radia w pełnej gotowości, oraz przeciwrakiety „pioruny” lub podobne przeciwpociski. Jeżeli pocisk manewrujący minął czujkę i już oddalił się na tyle, że nie zdąży się uruchomić pioruna, ponieważ on potrzebuje czasu do wejścia w stan gotowości, to należy natychmiast powiadomić przez radio inne czujki w innych miastach, na drodze do potencjalnego celu.
Czujka to pojedynczy żołnierz na dachu budynku, lub jakiejś leśnej wieży. W każdej aglomeracji powinno być kilka czujek w celu dywersyfikacji ( możliwość zaśnięcia lub innej utraty czujności ). Nie może być więcej żołnierzy na jednym dachu, ponieważ będą gadać i wzajemnie rozpraszać się tracąc czujność. Czujki powinny być z dala od linii frontu, tak żeby nie narażać na niepotrzebne niebezpieczeństwo sygnalisty. Rakiety manewrujące i tak lecą daleko w głąb terytorium. Od walk na „bliskich” dystansach jest artyleria, czyli moździerze, czołgi i armatohaubice oraz piechota z karabinami, granatami i granatnikami.
Ukraińcy zastosowali podobną do obmyślonej przeze mnie strategi walki w konflikcie asymetrycznym ze zdecydowanie silniejszym wrogiem
Dowódcy ukraińskich sił zbrojnych od wybuchu wojny założyli, że ich celem nadrzędnym nie jest obrona za wszelką cenę każdego metra kwadratowego ziemi na granicach, lecz zachowanie zdolności jednostek wojskowych. Wychodzą z założenia, że teren można odzyskać, a pokonanych sił zbrojnych pod nadzorem okupanta już się nie odtworzy. Dlatego przede wszystkim chronili jednostki wojskowe.
Dzięki temu siły zbrojne Ukrainy były w stanie przygotować działania zaczepne, które pozwoliły na wyzwolenie terytoriów wokół Kijowa, w obwodzie sumskim, wokół Chersonia czy Charkowa. Było to możliwe właśnie dlatego, że ukraińskie siły zbrojne w pierwszym etapie wojny tak się zachowały. Teren na początku wojny straciły, a potem go częściowo odzyskały.
Relacja z oblężonego miasta Sarajewa
Jest rok 1992, Bośnia i Hercegowina ogłasza niepodległość. Władze w Serbii nie akceptują tego faktu i rozpoczynają ofensywę wojenną, wkraczając na jej terytorium. Wojska serbskie wyposażone są w sprzęt pochodzący z arsenału dawnej Ludowej Armii Jugosławii, w którą uzbrojone zostają także oddziały serbskich Bośniaków.
Dla Sarajewa rozpoczyna się okres blisko czteroletniego oblężenia i izolacji. Najeźdźcy doskonale wiedzą, że zdobywając miasto, posiądą władzę nad całym krajem.
Miasto zostało szczelnie otoczone przez wojska serbskie, odcięte od dostaw żywności i wody. Było ostrzeliwane ponad 300 razy dziennie, na ulicach toczyły się walki z najeźdźcą. Serbowie postanowili zastosować średniowieczną metodę szczelnego otoczenia grodu, odcięcia go od wszelkich dostaw i doprowadzenia do zagłodzenia jego mieszkańców. Dla mieszkańców zaczęło się życie pod nieustającym ostrzałem moździerzy i snajperów, którzy chcąc zastraszyć ludzi, strzelali do nich z okolicznych bloków. Nawet zwykły spacer mógł zakończyć się śmiercią.
Główna arteria Sarajewa z tramwajowym torowiskiem stała się miejscem, w którym odbywało się polowanie snajperów na przechodniów. Ulica zyskała wówczas określenie „aleja snajperów”, które funkcjonuje do dziś. Ludzi ginęli, stojąc w kolejce po chleb czy odwiedzając swoich krewnych. Brakowało żywności, wody, opału, leków i środków czystości. Na ulicach zalegały tony niezbieranych śmieci. Mieszkańcy okupowanego Sarajewa przez wojska serbskie, byli zdani tylko i wyłącznie na siebie i swoją kreatywność.
W rękach sił pokojowych znajdowało się wyłącznie międzynarodowe lotnisko, do którego wydrążono z dwóch stron tunel, który dał mieszkańcom Sarajewa nadzieję na przeżycie. Tunel mierzył 800 m i połączył odcięte przez serbskie siły miasto z lotniskiem kontrolowanym przez ONZ. Pod lotniskiem połączył dwa osiedla, które były pod kontrolą Armii Bośni i Hercegowiny – Dobrinja i Butmir.
Budowa tunelu była trudnym przedsięwzięciem – brakowało sprzętu, ludzi, występowało realne zagrożenie zawalenia, zalania wodą oraz pożarem. Nie zabrakło natomiast chęci walki i woli ciężkiej pracy wśród mieszkańców obu dzielnic. Miejsca związane z budową tunelu były oczywiście ostrzeliwane przez siły serbskie, co znacznie utrudniało kopanie. Całe przedsięwzięcie było objęte tajemnicą i bardzo starano się, aby nie było wycieku na zewnątrz. Gdyby siły serbskie dowiedziały się o nim, zrobiliby wszystko, by doprowadzić unicestwienia planów i w przyszłości niedopuszczenia do podobnych budowli.
Relacja cywila z Mariupola ukrywającego się w podziemiach przedsiębiorstwa Azowstal.
— W połowie marca nie mogliśmy już w ogóle wychodzić z pomieszczeń. Najpierw bomba wleciała do budynku nad naszym schronem i przebiła się przez ścianę. 14 marca nastąpiło silne uderzenie w dach. Czasami mężczyźni wychodzili ze schronów, gdy musieli coś znaleźć. Szukano na przykład środków antyseptycznych. Mieliśmy też okazję raz wejść na górę, gdy ostrzał spowodował pożar w jednym z pomieszczeń nad nami i musieliśmy go ugasić — mówi Ołeksandr.
— W pierwszych dniach pobytu w schronie udało nam się pójść do sklepu z żywnością na terenie zakładu i zdobyć trochę jedzenia. Wystarczyło to do końca miesiąca. Potem pomagali nam ukraińscy żołnierze, którzy co 3-4 dni przynosili makaron, kaszę i konserwy. Z tego gotowaliśmy zupy czy piekliśmy ciasta — mówi Ołeksandr.
Mężczyzna mówi, że w pierwszych dniach wojny kierownictwo zakładu zarządziło utworzenie rezerw wody. — Wszystkie kotły w Azowstalu zostały napełnione. Ludzie pili także wodę butelkowaną, która została zakupiona przez zakład jeszcze przed wojną. Każdy dostawał wtedy 2 litry wody dziennie — dodaje.
Z tego wynika że te bunkry nie były wyposażone w ujęcia wody pod postacią ręcznych pomp typu abisynka czy skrzydełkowa. O tym że nieuchronnie zbliża się inwazja armia ukrainy wiedziała i władze też wiedziały ponieważ zarówno ich własny wywiad jak i amerykański informował że inwazja jest nieuchronna a najlepiej świadczy o tej świadomości to, że polska już na początku lutego, czyli na około dwa tygodnie przed inwazją przekazała Ukrainie mnóstwo broni, między innymi rakietowe granaty przeciwczołgowe PPK RPG-76 KOMAR oraz wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych GROM i PIORUN. Te ostatnie czyli PIORUN’y są jednymi z najnowocześniejszych na świecie a nawet nasza armia ma ich zdecydowanie zbyt mało, a jednak bardzo dużo przekazano Ukrainie.
To dobitnie świadczy o tym, że była ogólna świadomość nieuchronnie nadciągającej inwazji, również w armiach oraz rządach państw NATO a szczególnie tych sąsiadujących z regionem. Pomimo tej nieuchronnie nadciągającej inwazji wielkiej armii czerwonej, ukraińskim władzom centralnym jak i regionalnym nie przyszło do głowy aby wyposażyć bunkry oraz piwnice w „ręczne ujęcia wody” czyli pompy. Takie działanie bardzo ułatwiłoby potem życie w ukryciu i uniknięto by wielu ofiar. Wielu zmarło z odwodnienia bo nie było skąd wziąć wody, wielu zmarło od ostrzałów gdy stali w kolejce po wodę itp.
Dlatego należy o tym dużo pisać we wszelkich możliwych mediach, głównie na YT oraz głośno mówić wszędzie gdzie się da, po to, żeby u nas nie popełniono podobnych błędów.
Woda jest najważniejsza do przeżycia a taka woda z pompy ma sporo minerałów w postaci tzw.”kamienia” co akurat jest dobre dla wycieńczonych organizmów.
W piwnicy powinien być kilof oraz łopata lub szpadel a to po to, żeby w przypadku zawalenia gruzem wyjścia z piwnicy za pomocą kilofa rozbić boczną ścianę piwnicy i szpadlem wykopać się na zewnątrz.
Człowiek do przeżycia w tak ekstremalnych warunkach, najbardziej potrzebuje wody, niewielkiej ilości jedzenia, najlepiej ryż, kasze oraz inne ziarna, itp. czyli suche jedzenie, które można namoczyć lub ugotować. Potrzebuje też ciepła, w przypadku braku ogrzewania, dobre i ciepłe ubrania oraz buty, zapewniają sporą izolację i są w stanie zapewnić niezbędne minimum, nawet przez dłuższy czas bez ogrzewania pomieszczeń.
Potrzeba też źródeł światła np. świeczki itp. Potrzeba również podstawowych środków medycznych i jakieś bardzo skuteczne antybiotyki, tak na wszelki wypadek. Moim wyborem jest doxycyklina, jest niezwykle skuteczna na większość infekcji a czas likwidacji infekcji jest wprost imponujący. Wystarczy 5 tabletek, rzadko kuracja musi obejmować dwa opakowania, czyli 10 tabletek i większość chorób odpuszcza.
Ostatnia sprawa, często pomijana, wręcz niezauważana przez większość tych, którzy „wiedzą” jak należy się przygotować do takiego kryzysu, to łączność.
Pierwszym a zarazem najbardziej podstawowym środkiem łączności ze światem zewnętrznym, umożliwiającym dopływ aktualnych informacji, może być najzwyklejszy odbiornik radiowy fal długich z wbudowaną wewnętrzną anteną ferrytową, ponieważ jest to tzw. antena magnetyczna która całkiem dobrze odbiera sygnały tam, gdzie inne anteny już nic nie odbierają. Takie zwykłe małe radio, umożliwia odbiór sygnałów nadawanych na częstotliwości 225 KHz radiostacji Warszawa I. Tak niska częstotliwość umożliwia przenikanie sygnałów radiowych, tam gdzie sygnały radiowe fal średnich czy krótkich oraz UKF nie dochodzą wcale.
Sprawdziłem możliwości odbioru różnych fal radiowych, wewnątrz piwnicy bloku mieszkalnego w którym obecnie mieszkam. Jest to kilkunastopiętrowy blok wykonany z płyt żelbetonowych, więc i piwnica również jest wykonana z takich samych płyt, ponieważ musi wytrzymać ciężar całego bardzo wysokiego budynku. Podłoga piwnicy mieści się 3 metry poniżej poziomu gruntu, co do ochrony przed bombardowaniem jest wystarczające, lecz do odbioru sygnałów radiowych jest dużym utrudnieniem.
Płyty żelbetonowe utrudniają, bądź nawet uniemożliwiają przenikanie fal radiowych, lecz fale długie o częstotliwości 225 KHz jako jedyne, są odbierane. Ani sygnały fal krótkich, ani średnich, (o UKF’ie nawet nie wspominam) nie są możliwe do odbioru w takim prowizorycznym bunkrze, lecz sygnał radiowy fal długich przenika całkiem dobrze.
Sprawdziłem czy jest możliwość odbioru stacji radiowych na peronach metra warszawskiego, niestety, tam nie docierają żadne sygnały radiowe. Jeżeli metro zostałoby zaadaptowane na tak potężny schron, to przy tak wielkiej liczbie ludności która mogłaby się tam ukrywać, zawsze istniałaby jakaś możliwość dotarcia informacji ze świata zewnętrznego. Poza tym duża grupa ludzi potrafi się wzajemnie zorganizować oraz wspierać psychicznie i nie wpada tak łatwo w panikę niż pojedyncze osoby, czy nawet pojedyncza rodzina poddana długotrwałej izolacji połączonej z silnym stresem. Służby obsługi metra warszawskiego zapewne zadbałyby o to, żeby był dopływ informacji z zewnątrz, takie działania bardzo pomagają podtrzymać społeczeństwo na duchu.
Czy władze państwa polskiego potrzebują pewnej oraz niezawodnej łączności ze społeczeństwem ?
W celu przekazywania społeczeństwu komunikatów oraz informacji w warunkach kryzysowych, zwłaszcza w warunkach wojny konfliktu asymetrycznego, np. z Rosją, opieranie systemu wysyłania komunikatów o nadajnik fal długich nadający na częstotliwości 225 KHz nie jest wystarczająco dobre. Anteny tych nadajników zostaną zburzone w pierwszym dniu wojny.
Te procedury są reliktem poprzedniej epoki, wynikającym z poprzednich uwarunkowań strategicznych, z powodu bycia częścią sojuszu wojskowego jakim był Układ Warszawski. Naszego położenia geostrategicznego oraz zobowiązań sojuszniczych przy słabych precyzji ówczesnych rakiet, skutkującej niską celnością. Praktycznie braku wykorzystania zwiadu satelitarnego itp. Dziś jednak to wyglądałoby to zupełnie inaczej. Obecnie większość armii dysponuje precyzyjnymi rakietami dalekiego zasięgu, zdolnymi razić infrastrukturę krytyczną przeciwnika głęboko za linią frontu.
Czy proste odbiorniki radiowe fal długich 225 KHz zagwarantują dostęp do informacji w czasie wojny ?
Praktyka powiązana z taktyką wojenną Rosji w walkach na Ukrainie mówi że NIE !!!
Nadajnik programu Warszawa I ma ogromny zasięg, jest też centralnym systemem do łączności władz państwowych ze społeczeństwem, lecz „WRÓG O TYM WIE” i właśnie to jest największą wadą tego sytemu.
A czemu tak uważam ?
Już początkowej fazie inwazji, w pierwszej kolejności wróg zawsze niszczy systemy łączności państw najeżdżanych, tak też Rosja zrobiła na Ukrainie. Zniszczyli wszelkie możliwe maszty antenowe, zarówno radiowe, telewizyjne jaki i GSM czy internetowe.
W wyniku działań wojennych obwód ługański został pozbawiony łączności: W miastach nie ma elektryczności, wody, gazu ani telefonii komórkowej.
Nadajnik radiostacji programu Warszawa I jest tylko jeden, nie ma zapasowych masztów antenowych oraz nadajnika, więc w przypadku zbombardowania nie zastąpi go inny nadajnik. Nawet gdyby było więcej takich nadajników, to wszystkie po kolei zostałyby zniszczone precyzyjnymi rakietami. Obrona powietrzna na niewiele zdałaby się, ponieważ wróg mając świadomość wagi „problemu” użyłby adekwatnych środków, w takiej ilości żeby zniszczyć tę infrastrukturę.
W skład tej radiostacji wchodzi system antenowy złożony z dwóch olbrzymich masztów nadawczych oraz nadajnika. O ile samą stację nadawczą można ukryć w bunkrze, głęboko pod ziemią, to już tych masztów antenowych nie można ukryć, i właśnie to jest największą wadą tej radiostacji.
Jestem przekonany, że te maszty nie przetrwałyby pierwszego tygodnia wojny, zapewne tak zakończyłaby się łączność rządu z obywatelami.
Odbudowa tych masztów trwałaby miesiącami a może i latami, byłaby też bardzo kosztowna, natomiast w warunkach trwającego konfliktu zbrojnego odbudowa jest praktycznie niewykonalna.
Rozwiązaniem problemu jest łączność na falach krótkich, ponieważ tam zasięgi odbioru również są bardzo duże, natomiast anteny są krótkie i cienkie oraz nisko zawieszone, dzięki temu niewidoczne. Anteny fal krótkich zazwyczaj są antenami rozwieszanymi, wystarczą do tego dwa punkty mocowania (podwieszenia) np. dwa drzewa i już działa.
Drutowe anteny fal krótkich można rozwieszać pomiędzy drzewami np. w lesie, używając zwykłej miedzianej linki antenowej. A jak to robić szybko i łatwo można poczytać tu http://sp5mxf.com/sprawne-wieszanie-anten-drutowych
Z nadajnikami krótkofalowymi ogólnie nie ma problemu, ponieważ do nadawania na falach krótkich nadaje się każdy nadajnik przeznaczony dla krótkofalowców. Takich nadajników mamy w Polsce dziesiątki tysięcy. Dla zapewnienia silnego sygnału w odbiornikach na terenie całego kraju, zwłaszcza przy wykorzystaniu sposobu propagacji fal zwanego NVIS, wystarczy moc nadajnika 100W. Problemem jest brak odbiorników fal krótkich w ogólnej „masie społecznej”.
Powinny to być tzw. odbiorniki globalne, z bardzo rozbudowanymi i szerokim zakresami odbioru fal krótkich. Takie odbiorniki są dostępne, lecz społeczeństwo nie jest o tym poinformowane, oraz nie „zauważa potrzeby” posiadania takiego odbiornika. W Polsce są dostępne między innymi odbiorniki globalne TECSUN, ja właśnie taki odbiornik posiadam. Ze starych odbiorników, bardzo dobre były radia VEF. Radio VEF-201 jest przeznaczone do odbioru sygnałów ze stacji nadawczych w pasmach długich, średnich i krótkich.
Zakres odbieranych fal (częstotliwości):
długie fale 2000–735.3 m (150–408 kHz)
średnie fale 571,4–186,9 m (525–1 605 kHz)
krótkie fale: 75–52 m ( 3,95-5,7 MHz), 49 m (5,85-6,3 MHz), 41 m (7-7,4 MHz), 31 m (9,5-9,775 MHz), 25 m (11, 7–12.1 MHz)
Uzasadnienie stosowania fal krótkich do łączności kryzysowej rządu ze społeczeństwem
Zniszczenie anteny drutowej fal krótkich jest bardzo trudne, dlatego że takiej anteny najzwyczajniej nie widać. Nawet widząc ją, lub znając jej współrzędne geograficzne, trafienie w cienki drut jest praktycznie niemożliwe. Cienki drut stawia bardzo mały opór dla fali uderzeniowej, więc trafienie tuż obok dużą bombą, nie powinno „zdmuchnąć” linki antenowej. Zlokalizowanie anteny nadawczej pracującej techniką NVIS jest bardzo trudne, więc jest to właściwe podejście do tematu. Podobne właściwości miała antena prof. Manczarskiego, której Niemcy nie byli w stanie wytropić swoimi radiopelengatorami.
Jeżeli wróg zlokalizuje stację nadawczą oraz zniszczy antenę fal krótkich, można w pół godziny rozwiesić nową. Napastnik musiałby niszczyć te anteny do znudzenia a i tak ciągle powstawałyby nowe, ponieważ są bardzo tanie. Najistotniejszymi zaletami wykorzystania fal krótkich do łączności kryzysowej rządu ze społeczeństwem, są: Niski koszt linki miedzianej oraz izolatorów a także niezwykle łatwy, tani oraz krótki czas potrzebny na powieszenie nowej anteny.
Jeszcze tylko podpowiem, że klasyczna antenowa linka miedziana lub fosforobrązowa, może zostać zastąpiona zwykłym drutem miedzianym, fosforobrązowym lub aluminiowym. W razie braku izolatorów, mogą one zostać zastąpione grubą żyłką wędkarską lub plastikowymi elementami np. butelką PET itp. Więc ponowne doprowadzenie anteny fal krótkich do używalności, nie przekroczy czasu jednej godziny a dla sprawnej obsługi znacznie krócej. Są to podstawowe zalety systemu łączności opartego na falach krótkich.
Niebagatelną sprawą jest również niski koszt nadajnika, powodowany niską mocą wystarczającą do zadowalającego odbioru sygnału w odbiorniku słuchacza. Mając na względzie powyższe zagrożenia, można zawczasu mieć przygotowane więcej takich anten, porozwieszanych w różnych regionach kraju.
Można a nawet należy, zastosować system łączności NVIS, utrudniający namierzenie sygnału nadajnika, jednocześnie zapewniający doskonałą łączność przy małych mocach nadajników. Fale krótkie pomiędzy 3 a 7 MHz idealnie nadają się dla takiego zastosowania. Problemem jest wyłącznie powszechny brak wiedzy w tych tematach, zarówno u naszych decydentów jak i w śród społeczeństwa.
Społeczeństwo powinno być wyposażone w tzw. odbiorniki globalne z pełnym zakresem pasm, aż do 30 MHz.
Należałoby się zastanowić nad falami krótkimi z zakresów 90m, 75m, 60m, 49m, 41m, otrzymanie przydziału wymienionych częstotliwości od organizacji ITU, raczej nie powinno stanowić problemu.
Dla łączności kryzysowej szczególnie przydatne są pasma z zakresu fal krótkich:
Pasmo 90 metrów
Pasmo 75 metrów
Pasmo 60 metrów
Pasmo 49 metrów
Pasmo 41 metrów
A także dodatkowo 11 metrów tzw. CB radio.
Pasmo 75 metrów z pozornie wolną częstotliwością 3,93 MHz, jest to częstotliwość radia w Korei tylko której ?
W każdym razie u nas nie słychać a i Korea nas nie usłyszy ze względu na olbrzymią odległości pomiędzy naszymi terytoriami, więc nie powinno to stanowić kolizji. Jest niewykluczone że 3,92 jest obecnie wolną częstotliwością.
Komunikaty powinny być zsynchronizowane i jednocześnie nadawane, równolegle na wszystkich tych częstotliwościach w tym samym czasie. Umożliwiałoby to wyselekcjonowanie najlepszej częstotliwości odbioru o danej porze doby, oraz porze roku.
Dobrze byłoby, żeby radio posiadało kilka pamięci częstotliwości, to bardzo ułatwia sprawne przeskakiwanie pomiędzy częstotliwościami stacji nadawczych.
Powinno też powstać rządowe Radio RCI, Rządowe Centrum Informacyjne które nadawało by komunikaty radiowe przeznaczone dla ludności cywilnej. W przypadku uszkodzenia infrastruktury internetowej, pozostałoby jedynie nasłuchiwanie komunikatów Rządowego Centrum Informacyjnego.