Zima, głód, ciemność i pragnienie nie są tak straszne, jak „przyjaźń i braterstwo” Rosji
Terror wraz z szantażem pod rządami despotycznego tyrana putina, stały się podstawą prowadzenia polityki Rosji wobec innych państw i narodów.
Rosja nie zachowuje się jak stabilne, normalnie egzystujące państwo demokratyczne.
Rosja zachowuje się jak mafia lub terroryści.
Rosja zawsze była agresywna, ale jeszcze nigdy tak karygodnie nie zachowywała się wobec innych mocarstw, nawet za czasów ZSRR, i już dawno przekroczyła „czerwoną” linię.
Rosja jest państwem autorytarnym nastawionym na ciągłą i niepohamowaną ekspansję, skutkiem tej niepohamowanej ekspansji została zdecydowanie największym państwem.
Rosja swojego gigantycznego terytorium nie kupiła, ani nie dostała tego terenu w prezencie, nie wygrała go w loterii fantowej czy w pokera.
Swoje wielkie, stale powiększające się terytorium Rosja zdobywała i zdobywa podbojami, kosztem mniejszych i słabszych państw.
Ekspansja Rosji jest jak nowotwór ze stale powiększającym się obszarem skażenia, oraz ciągle postępującą infekcją.
Rosję można porównać do dużego, śmierdzącego i nieustannie rozrastającego się guza.
Poprzez swoją agresywną politykę oraz niepohamowany ekspansjonizm Rosja stała się dla całego cywilizowanego świata bardzo niebezpiecznym nowotworem.
Podobne symptomy są zauważalne w wojującym Islamie, mechanizmy te są bardzo zbliżone, zwłaszcza nieustannie postępująca ekspansja.
Niezależnie jak zakończy się ta zawierucha wojenna na Ukrainie, to Rosja powinna być zepchnięta na margines polityczno gospodarczy świata.
Wszystkie cywilizowane państwa powinny izolować Rosję, zarówno gospodarczo jak również politycznie.
Naturalnym postępowaniem powinno być masowe zrywanie stosunków dyplomatycznych oraz usuwanie ambasad Rosji z innych państw.
Rosja powinna zostać skazana na radykalny ostracyzm oraz całkowitą izolację, a zatem zaznając wykluczenia, pogardy i upokorzenia.
Bez sprowadzenia Rosjan do samego dna, bez upodlenia ich, nie będą możliwe normalne relacje z tym państwem.
Przestępca który nie zostanie skazany, następnie odizolowany i nie odsiedzi wyroku, nigdy nie wyzbędzie się pychy i nie straci tupetu.
Upadek jest jedyną możliwą formą terapii dla tego mafijnego państwa o imperialistycznych dążeniach rządzonego przez satrapę.
Właściwą odpowiedzią powinny być adekwatne do szkód wojennych roszczenia finansowe oraz konsekwentna egzekucja tych roszczeń.
Mam nadzieję że Rosja zostanie zmuszona do wypłacenia reparacji wojennych, wszystko zależy determinacji i konsekwencji w działaniu zachodnich mocarstw.
Rosja nie żyje w próżniowej bańce, więc jeżeli będą chcieli powrócić do współpracy z zachodem to muszą naprawić szkody jakich dokonują a więc wypłacić reparacje wojenne.
Czynny sędzia musi cechować się nienagannymi zasadami moralnymi prowadząc moralne życie, w innym przypadku nie można liczyć na sprawiedliwe procesy, ponieważ wymiar sprawiedliwości staje się de facto wymiarem niesprawiedliwości.
Sędzia nie może nadużywać alkoholu ani substancji psychoaktywnych.
Sędzia nie może przyjmować narkotyków oraz substancji działających na podobnej zasadzie, co wyżej wymienione substancje.
Sędzia nie może uprawiać hazardu, ani przebywać w miejscach uprawiania hazardu np. kasyna czy salony gier.
Nie może grać w gry które są oparte na manipulacjach, lub w te, w których dozwolony jest blef, a więc poker.
Nie może uprawiać hobby które stoi w sprzeczności z zasadami moralnymi, np. łowiectwo, które jest dozwolone prawnie, lecz moralnie wątpliwe z punktu widzenia współczesnego społeczeństwa.
Moralność sędziego powinna stać na zdecydowanie wyższym poziomie od przeciętnego obywatela ponieważ sędzia jest arbitrem, od którego decyzji zależą losy obywateli poddawanych osądowi.
Sędzia nie jest zwykłym przeciętnym człowiekiem, lecz jest tym, który wydaje wyroki wpływające na życie innych obywateli, jest bardzo ważnym arbitrem, więc jego zasady moralne powinny być absolutnie nieposzlakowane, powinien być przykładem postępowania a nie tym który może więcej od pospólstwa, będąc bezkarnym wobec prawa obowiązującego innych. Nie taka rola sędziego, rolą sędziego jest naprawa społeczeństwa a nie żerowanie na nim.
W dni zostania sędzią taki człowiek już przestaje być prywatną osobą, sędzia z automatu staje się instytucją !!!
Tego należy wymagać od „aparatu niesprawiedliwości”, aby się oczyścił moralnie, tak stając się aparatem sprawiedliwości poprzez kształtowanie nowych pokoleń sędziów. Nowych pokoleń nieobciążonych starymi, śmierdzącymi układami.
Myślę, że polska wreszcie zasłużyła na „normalność”, czas oczyścić te bagno niesprawiedliwości, rozbić fałszywą solidarność prawników, lekarzy, nauczycieli itp.
Antywojenny apel Wiktorii Pietrowej wzywający do pokoju, odczytany w sądzie do którego została doprowadzona.
Domagam się natychmiastowego zakończenia wszelkich działań wojennych i wzywam wszystkich Rosjan do walki o pokój.
A to ode mnie:
Nawoływanie do pokoju oraz bycie przeciw wojnie nie jest przestępstwem, lecz obowiązkiem każdego zdrowego psychicznie człowieka. Nie można pozbawiać wolności oraz więzić człowieka za to, że pragnie życia w pokoju i wolności.
Ludzie pragną pokoju a nie wojny, chcą żyć a nie umierać, i mają do tego niezaprzeczalne prawo.
Wojna to zło, śmierć i zniszczenie, natomiast pokój to dobro, miłość i rozwój.
Z prawnego punktu widzenia ludzie popierający oraz inicjujący agresje oraz wojny są zbrodniarzami a z moralnego, psychopatycznymi degeneratami.
Na cmentarzu jest cała aleja „Tych Co Mieli Pierwszeństwo” którzy za mocno uwierzyli w swoje przywileje.
Kiedyś ktoś powiedział:
Matkę oszukasz, ojca oszukasz ale życia nie oszukasz a ja dodam jeszcze od siebie, że śmierci też jeszcze nikt nie oszukał.
A tu artykuł z onetu:
Bardzo krótkotrwała poprawa na przejściach dla pieszych po zmianie prawa. Dane z tego roku zatrważają — na pasach ginie więcej osób niż w 2021 r. Jasne jest, że problemem są wyłącznie kierowcy. Policja nie potrafi nad nimi zapanować, a samorządy utrzymują niebezpieczną infrastrukturę.
Policja nie odnotowała ani jednego wypadku spowodowanego przez pieszego, który nieostrożnie wszedłby bezpośrednio przed nadjeżdżający pojazd. – Ciekawostka przyrodnicza
Sprawdziliśmy, ilu pieszych zginęło na pasach z powodu tzw. wtargnięć. Okazuje się, że od stycznia do maja nie odnotowano ani jednego takiego śmiertelnego wypadku. Z takiego powodu piesi spowodowali zaledwie 12 wypadków, w których rannych zostało 12 osób i w porównaniu do poprzedniego roku spowodowali o 43 proc. mniej tego rodzaju wypadków.
„w porównaniu do poprzedniego roku spowodowali o 43 proc. mniej tego rodzaju wypadków” – teraz piesi naprawdę chodzą jak święte krowy uważając że skoro mają pierwszeństwo i im się NALEŻY to również są nieśmiertelni a statystyki pokazują całkowicie inny obraz niż ja widzę, oraz wszyscy kierowcy z którymi rozmawiam.
„Jasne jest, że problemem są wyłącznie kierowcy” – A ja uważam, że kierowca nie jest jasnowidzem i nie przewidzi każdej możliwej reakcji pieszego, przy czym widoczność z kabiny ograniczają różne czynniki, choćby przednie słupki boczne – szczególnie lewy, ponieważ jest dość blisko kierowcy a mając dość duża szerokość, zasłania duży fragment pola widzenia, to zjawisko wynika z geometrii.
Po wprowadzeniu nowych przepisów a dokładniej to nowych uprawnień pieszych, stwierdziłem że ta zmiana przepisów znacząco zwiększy ilość wypadków na przejściach dla pieszych. I tak też się stało.
Kierowca musi obserwować mnóstwo czynników i jeszcze miałby myśleć za pieszego ? To nie może się udać.
Natura bezwzględnie weryfikuje te nieżyciowe przepisy, te statystyki, tę bufonadę pieszych i rowerzystów, dając im pierwszeństwo w mszach świętych, oraz prestiżowych miejscach pochówków na cmentarzu.
Na cmentarzu jest cała aleja „Tych Co Mieli Pierwszeństwo”.
Natury nikt nie zaczaruje ani nie oszuka, natura jest taka jaka jest, inna nie będzie.
Nikt lepiej nie zadba o nasze własne bezpieczeństwo od nas samych, należy tak postępować żeby nie dać szansy aby ktoś lub coś, nas zabiło.
Zamiast szkolić jak nie dać się zabić, to szkoli się żeby ryzykować, ponieważ jest zakaz zabijania, ale to tak nie działa.
Gdyby ktoś z czytających miał inne zdanie ode mnie, to ja zadam takie proste pytanie: Kto według przepisów ma pierwszeństwo na przejściu dla pieszych, czołg czy pieszy ?
Proponuje zweryfikować jaka jest prawda. Najłatwiej i najszybciej w trakcie najbliższej defilady wojskowej, tylko przedtem radzę spisać testament żeby nikogo nie pominąć.
Piesi jak również rowerzyści wierzą, że mają zagwarantowane pierwszeństwo.
Więc zapytam skromnie i nieśmiało, czy mają zagwarantowaną NIEŚMIERTELNOŚĆ ?
Bywam też pasażerem komunikacji miejskiej czyli tramwajów i autobusów a także pieszym, ale zawsze podchodzę z należytym brakiem zaufania do kierowców, być może dlatego jeszcze żyję. Na moje stwierdzenie „przecież to ja miałem pierwszeństwo” mój ojciec kiedyś powiedział mi, że na cmentarzu jest cała aleja „tych co mieli pierwszeństwo” i zapytał mnie gdzie wolę mieszkać ?
Od tamtej pory stosuję zasadę, pomimo że mam pierwszeństwo to ustępuje cięższej stalowej maszynie, nie dyskutując z nią kto ma rację. Na przejściu dla pieszych zawsze czekam, aż pojazd zatrzyma się zanim wejdę na jezdnię.
Polecam tę zasadę życiową wszystkim którzy to przeczytają a gdyby uważali, że nie mam racji, to już z góry zapytam: Gdzie wolisz mieszkać, w domu czy na cmentarzu w zacnym towarzystwie „Tych Co Mieli Pierwszeństwo” ?
Decyzję każdy musi podjąć samodzielnie, zachęcam jednak do przemyślanych wyborów 😉
Ryżowar – Garnek do gotowania ryżu Tristar RK-6126 400W 1litr
Jak przystało na automat gotujący, garnek Tristar RK-6126 automatycznie doprowadza proces gotowania ryżu do zakończenia, przechodząc w tryb podtrzymania temperatury. Po ugotowaniu ryżu garnek przechodzi w tryb podtrzymania temperatury, tak aby ryż nie wystygł, utrzymując optymalną temperaturę gotowej potrawy. W przypadku garnka Tristar RK-6126 400W 1litr, temperatura podtrzymania ciepła ugotowanego wcześniej ryżu to 61.5 stopnia. Przełączenie trybu pracy nie następuje po ściśle określonym czasie gotowania, lecz po zwiększeniu temperatury dna miski, wykrywanym przez automat przełączający. Rzeczywista moc pobierana podczas gotowania, zmierzona przy pomocy miernika poboru energii elektrycznej to 440W, czyli nieco więcej niż deklaruje producent. Moc pobierana przez garnek Tristar RK-6126 w trybie podtrzymywania ciepła potrawy, to tylko 38W, a więc naprawdę niewiele. Tak mała moc w zupełności wystarczy, dla podtrzymywania ciepła ugotowanej wcześniej potrawy, w temperaturze 61,5 stopnia Celsjusza.
Sposób działania automatyki garnka
Przełączenie z trybu gotowania w tryb podtrzymania temperatury, jest spowodowane wzrostem temperatury dna naczynia powyżej 100 stopni Celsjusza. Dopiero po odparowaniu wody, temperatura dna naczynia może wzrosnąć powyżej 100 stopni Celsjusza i termostat przełącza w tryb podtrzymanie ciepła. Czyli proces gotowania, zawsze trwa do momentu wchłonięcia przez ryż całej wody oraz odparowania nadmiernej jej ilości. Dzięki automatyce gotowania ryżu opartej na takim mechanizmie, ilość użytej wody wpływa zarówno na czas gotowania i oczekiwaną konsystencję potrawy. A więc dobierając ilość wody, można w pewnym stopniu wpływać na czas gotowania ryżu i jednocześnie na konsystencję potrawy. Dobierając ilość wody w zależności od potrzeb, możemy spowodować, że ryż będzie bardziej sypki, lub bardziej jędrny, albo wręcz kleisty.
Możliwości garnka do gotowania ryżu Tristar RK-6126 400W 1litr
Pojemność maksymalna to 500 g suchego ryżu, czyli dwie pełne szklanki ryżu i 4 szklanki wody. Taka ilość ryżu ugotowana jednorazowo wystarczy dla całej rodziny. Po ugotowaniu otrzymamy około 1,5 kg ryżu, biorąc pod uwagę optymalną ilość na jedną osobę 250g wystarczy dla sześciu osób. Zazwyczaj nikt samego ryżu nie spożywa, stosując różne „dodatki”, można zmniejszyć porcje ryżu do 190g, więc wystarczy dla ośmiu osób. Czyli cała rodzina naje się, a nawet goście nie wyjdą głodni. Jednak podstawowym zastosowaniem tego garnka, jest zabezpieczenie porcji ryżu dla całej pojedynczej rodziny, czyli dla sześciu osób. Dla mniejszej rodziny wystarczy jeszcze mniejszy garnek, który będzie miał tę zaletę, że będzie pobierał jeszcze mniej energii elektrycznej.
Po jakimś czasie używania garnka do gotowania ryżu Tristar RK-6126, doszedłem do wniosku, że nie wykorzystuję nawet połowy jego pojemności. Dokupiłem dodatkowo mniejszy model Tristar RK-6134SY o pojemności misy 0,6 litra i mocy grzejnej 300W, którego eksploatacja jest bardziej ekonomiczna. Koszt niewielki bo tylko 99 zł, o zdecydowanie mniejszych gabarytach zewnętrznych, jednocześnie pobierający mniej prądu przy całkowicie wystarczającej pojemności miski. Rzeczywisty pobór prądu elektrycznego, zmniejszył się z 442W do 311W a więc o 131W, zachowując taki sam czas gotowania potraw. Gotując w mniejszym garnku Tristar RK-6134SY oszczędzam pieniądze wydawanie na obecnie bardzo drogą energię elektryczną, ale również miejsce w kuchni.
Ponieważ zakup mniejszego garnka do gotowania ryżu, okazał się dobrym rozwiązaniem, to idąc za ciosem, kupiłem jeszcze mniejszy garnek 😉
Następnym garnkiem jaki kupiłem, jest chyba najmniejszy garnek do gotowania ryżu, firmy Russell Hobbs o mocy pobieranej tylko 200W. Ten maleńki garnek nadal posiada wystarczającą pojemność miski do ugotowania dwóch dużych porcji ryżu, lub trzech „normalnych”. Garnek do gotowania ryżu Russell Hobbs 27020-56, umożliwia otrzymanie jednorazowo do 600 gramów gotowanego ryżu. Taki mały garnek jest odpowiedni dla dwóch osób.
Optymalna porcja ugotowanego ryżu dla jednej osoby
Dla jednej osoby, optymalną jednorazową porcją jest pół szklanki ryżu, oraz do półtorej szklanki wody. Po ugotowaniu otrzymamy wystarczająco dużą porcję jednorazowego posiłku, około 400g. Jak dla mnie, taka porcja ryżu wystarczy na dwa spore posiłki, więc jest optymalną ilością. Dla ugotowania tak małej porcji ryżu, w zupełności wystarczy mniejszy garnek niż opisywany tutaj.
Optymalna porcja ugotowanego ryżu dla dwóch osób.
Dla dwóch osób, jednorazową optymalną porcją będzie jedna szklanka ryżu + dwie szklanki wody. Po ugotowaniu otrzymamy 0,7 kg smacznego ryżu, to stosunkowo spora porcja. Jak na moje potrzeby, wystarcza na dwa duże posiłki lub cztery normalne, ewentualnie na jeden obfity posiłek dla dwóch osób.
Przeważnie używam jednej szklanki ryżu
Wsypuję szklankę ryżu, łyżeczkę cukru, łyżeczkę octu ryżowego lub jabłkowego, pół łyżeczki do herbaty soli a nawet mniej, oraz 1,5 do 2 szklanek wody. Po wciśnięciu przycisku gotowania w dół, dioda pomarańczowa zgaśnie a zapali się dioda czerwona sygnalizująca proces gotowania.
Od tego momentu można zająć się innymi sprawami natomiast garnek Tristar RK-6126 sam doprowadzi resztę do szczęśliwego końca. Najważniejsze, że nie tracimy cennego czasu i niczego nie trzeba pilnować a wszytko odbywa się automatycznie.
Proces gotowania ryżu jest nadzorowany przez garnek, który automatycznie przełączy się z trybu gotowania, w tryb podtrzymania optymalnej temperatury ryżu. Konstrukcja tego garnka jest genialna w swojej prostocie, również cena zakupu jest bardzo niska w stosunku do użyteczności i możliwości.
Po zakończeniu gotowania przełącznik ponownie wraca w górne położenie wyłączając czerwona lampkę, oraz zapalając lampkę pomarańczową, sygnalizującą przejście garnka z trybu gotowania w tryb podtrzymania optymalnej temperatury ryżu. Od tego momentu ryż jest już gotowy do jedzenia.
Po zakończeniu gotowania ryżu można od razu przejść do konsumpcji lub pozostawić w trybie podtrzymywania ciepła potrawy
Dobrze jest pozostawić ugotowany ryż w trybie podtrzymania ciepła przez około 20 minut a ryż stanie się smaczniejszy. Garnek gotuje ryż bardzo szybko, czas gotowania waha się pomiędzy 15 a 30 minut zależnie od wielkości wsypanej porcji ryżu. Gotowanie w ryżowarze Tristar RK-6126 ma kilka istotnych zalet, których nie sposób przecenić.
Po pierwsze, ryż ZAWSZE jest tak samo idealnie ugotowany.
Po drugie ZAWSZE się udaje, oraz jest zdecydowanie smaczniejszy niż z tradycyjnego garnka.
Następną zaletą jest możliwość długotrwałego utrzymywania optymalnej temperatury potrawy, garnek posiada podwójne ścianki z wewnętrzną izolacją oraz funkcję utrzymywania temperatury.
Bonusem jest oszczędność czasu i energii, brak zaangażowania w proces gotowania, oraz pilnowania żeby nie wykipiało lub nie przypaliło się.
Nawet rzadko gotując ryż, warto używać specjalizowanego urządzenia
Gotując ryż nawet raz na jakiś czas, warto mieć na wyposażeniu kuchni ryżowar, pozwalający także na prostą oraz bezobsługową obróbkę termiczną kasz oraz innych ziaren, np. quinoa. Wystarczy wsypać do pojemnika ziarna oraz wlać wodę, a one ugotują się bez konieczności mieszania czy nadzorowania przez kucharza. Pozwoli to wprowadzać w życie nowe, a przy tym zdrowe potrawy, przy jednoczesnym znikomym zaangażowaniu czasowym w ich przygotowanie.
W garnku oprócz gotowania ryżu czy kasz, można ugotować zupę, płatki owsiane, makaron, warzywa, usmażyć jajecznicę, jajka sadzone, podgrzewać parówki. Smażenie jajecznicy lub jajek sadzonych wymaga sprytu, gdyż miska za mało obciążona spowoduje przełączenie garnka w tryb podtrzymania ciepła potrawy. Co prawda nawet w temperaturze 60 stopni Celsjusza jajka „zetną się” jednak lepiej używać wyższej temperatury, wstępnie dociążając czymś miskę. Prawdopodobnie można również przygotowywać marmolady, konfitury oraz dżemy, lecz tego jeszcze nie miałem okazji sprawdzać. Jednak w takich zastosowaniach zapomnijmy o pracy automatycznej, po ugotowaniu należy ręcznie wyłączyć gotowanie, ewentualnie przełączyć w tryb podtrzymania ciepła.
„Nie uważam, by Scholz, Macron i Draghi chcieli, by Putin wygrał. Ale oni obawiają się zwycięstwa Ukrainy i tego, że świat się zmieni, i staną się mniej istotni. Nowa struktura Europy nie będzie patrzyć na nich jak na liderów po ich polityce uspokajania Rosji – twierdzi Garry Kasparow.
A to mój komentarz:
Francja i Niemcy nie są zainteresowane żeby Ukraina wygrała wojnę, ponieważ to zmieni całą geopolitykę, szczególnie w europie, dlatego tak się ociągają z pomocą wojskową. WB i USA oraz Polska odgrywają tutaj kluczową rolę, więc w przypadku wygranej Ukrainy zmienią się sojusze i zależności gospodarcze do których Polska być może przystąpi, prawdopodobnie właśnie teraz przyspieszył rozpad starej UE.
Stara dama ciągle udaje że jest damą a jest zwykłą prostytutką, nawet nie gejszą lecz zwykłą prostytutką która za kasę oraz wpływy z Rosji, daje dupy putinowi aż trzeszczy, lecz wiele wskazuje, że ten układ już się wyczerpał i czas na nowe rozwiązania. WB wyrasta na nowego lidera w Europie a Polska będzie grała drugie skrzypce co pozwoli na szybszy, silniejszy i mniej skrępowany rozwój naszego regionu. Zyskamy nowych sojuszników i przyjaciół a odprawimy faryzeuszy, niech się kiszą we własnym sosie.
Teraz okazuje się, że putin jest śmiertelnie chory, ma kilka możliwych nowotworów i na dodatek ma parkinsona. W ciągu dwóch miesięcy ze zdrowego „męża stanu” robi się ciężko a wręcz śmiertelnie chorego biednego putinka, czy nie za szybki postęp poczyniły te choroby ?
Co na to może powiedzieć wiedza medyczna ?
To może być sygnał, że putin zostanie odsunięty od władzy z powodu choroby i wkrótce oficjalnie „umrze”, niekoniecznie naprawdę umrze lecz oficjalnie umrze.
Nieboszczyków dziś już się nie sądzi, więc całą winę za inwazję zrzuci się na satrapę putina, oczyszczając częściowo z winy całą Rosję a przerzucając winę na putina, taki schemat przetrenowano już z hitlerem, wtedy posłużono się właśnie takim schematem.
Winny był tylko hitler i kilku nazistów, tych skazanych a reszta albo uciekła do Argentyny i Chile, albo pod zmienionymi nazwiskami dalej żyła sobie spokojnie w dojczlandzie, niektórzy nawet nie zmieniali nazwiska i też ich nikt nie niepokoił, żyli sobie spokojnie i dostatnio, piastując wysokie stanowiska na różnych urzędach.
Jeszcze nie tak dawno, bo gdzieś w połowie kwietnia w mediach pisano, że to jest w zasadzie katastrofa klimatyczna, ponieważ tak ciepłego kwietnia nie było od bardzo, bardzo, dawna.
Już po kilku dniach pisano, że kwiecień nie będzie nas rozpieszczał zbyt wysokimi temperaturami a na prawdziwe ciepło trzeba jeszcze trochę poczekać, co najmniej do początków maja.
Ja pamiętam taki kwiecień, że w święta wielkanocne chodziłem po ulicy w krótkich spodenkach i koszulce z krótkimi rękawami, było wtedy 30 stopni Celsjusza w południe !!!
To był naprawdę gorący kwiecień a nie teraz.
W tym roku, chyba pierwszy raz od dawna jest prawdziwa wiosna, będąca okresem przejściowym pomiędzy zimą a latem. Prawdziwa wiosna a nie skokowa zmiana temperatury z zimy od razu na lato.
Tej wiosny jest prawdziwa wiosna a nie jak od wielu lat wiosna kalendarzowa, lecz bez wiosny przyrodniczej. Przez wiele ostatnich lat, zima zamieniała się skokowo w lato i nie było prawdziwej wiosny, ani prawdziwej jesieni.
Przedtem dogrzewałem zimą mieszkanie a w momencie ocieplenia w ciągu jednej doby, lub czasem dwóch, już musiałem używać klimatyzacji, ponieważ gorąco mi doskwierało. To było bardzo kosztowne, ponieważ zimą jak zawsze trochę dogrzewam elektrycznym konwektorem, a po ociepleniu używam klimatyzacji żeby schłodzić pomieszczenie.
Tym razem już od dawna nie dogrzewam a jednocześnie jeszcze nie trzeba włączać klimatyzacji.
Więc o jakim nadzwyczajnie gorącym kwietniu pieprzyli w tych mediach głównego ścieku ???
Wreszcie naprawiła się przyroda i mamy klasyczną przyrodniczą wiosnę z umiarkowanymi temperaturami.
Sposób „normalnego” funkcjonowania w trakcie trwania przerw, powodujących przerwanie ciągłości dostaw i usług
Do takich przerw w dostawach i usługach zaliczamy: wszelkie święta państwowe, kwarantanny, lockdowny pandemiczne, kataklizmy, klęski żywiołowe oraz działania wojenne. Większość z wymienionych tu „zawirowań”, utrudnia możliwość nabycia pożywienia a czasami nawet, wręcz uniemożliwia wyjście z domu. Najlepszym przykładem sytuacji utrudniającej egzystencję mieszkańców, może być pozornie „zwykła” wizyta prezydenta USA w stolicy. Taka wizyta skutkuje zamykaniem ruchu ulicznego, powodując totalny paraliż komunikacyjny znacznej części aglomeracji miejskiej.
Z technicznego punktu widzenia, święta państwowe (w tym kościelne), nazywane są przerwami świątecznymi, skutkującymi przerwaniem ciągłości dostaw oraz usług. Przerwanie ciągłości dostaw oraz funkcjonowania sklepów, przy jednoczesnym braku dostępności usług w trakcie trwania przerw świątecznych, zdecydowanie utrudniają codzienne życie. Jednak sporej części społeczeństwa najbardziej dokuczają zamknięte sklepy.
Odkąd sięga moja pamięć zawsze tak było
Ponieważ takie sytuacje cyklicznie powtarzają się odkąd sięgam pamięcią, czyli przez większość mojego długiego życia, więc postanowiłem podjąć środki zaradcze. Ponieważ nie zmienię zasad otaczającego mnie świata, to wypracowałem sobie własne sposoby na radzenia sobie w takich sytuacjach.
Oczywiście mogę pogodzić się z problemami zaopatrzeniowymi w artykuły przemysłowe, czy też chwilowy brak usług, jest to zrozumiałe oraz akceptowalne. Dostęp do lekarstw zapewniają nam całodobowe dyżury w aptekach, więc gdy zdarzy się jakaś nieprzewidziana sytuacja, można uzyskać potrzebną pomoc. Służby ratunkowe działają nieprzerwanie 24 godziny na dobę, więc katastrofy nie ma. Jednak brak dostępności świeżego pieczywa, mleka, nabiału czy świeżych warzyw, oraz wszelkich produktów pierwszej potrzeby, zawsze mnie irytował. W dzisiejszych czasach mleko UHT można przechowywać miesiącami, nabiał oraz świeże warzywa można przechowywać w lodówce więcej niż tydzień. Głównym problemem jest brak dostępu do świeżego pieczywa, które co prawda można zamrozić w zamrażarce, jednak w niewielkiej ilości. Odmrożone pieczywo, po odświeżeniu w piekarniku jest akceptowalne w smaku, jednak nie dorównuje świeżemu i pachnącemu z piekarni czy sklepu.
Większym problemem może być nagła awaria elektryczności, hydrauliki czy pożar, lecz od rozwiązywania takich problemów są różne służby państwowe. Należy zaznaczyć, że sprawność działania polskich służb państwowych jest zdecydowanie poprawna, które wywiązują się z powierzonych obowiązków wobec społeczeństwa. Jednak o podstawowe artykuły pierwszej potrzeby i żywność a zwłaszcza świeże pieczywo, musimy zadbać sami, organizując to we własnym zakresie.
To co jeszcze niedawno wydawało się zupełnie nierealne, dziś stało się niepokojącą możliwością
Dziś już chyba nikogo nie zdziwi ogłoszenie stanu pandemii, klęski żywiołowej, stanu wyjątkowego czy też wojennego. Jeszcze nie dawno, wielu ludziom opisane tu problemy wydawały się „potencjalnie możliwe”, lecz całkowicie nierealne, wręcz fantastyczne – niczym inwazja kosmitów.
Ja za swojego życia, przeżyłem już wiele zawirowań i utrudnień a także przerw w dostawach żywności i dostępie do usług. Choćby długotrwałe fale strajków, stan wojenny, stany klęski żywiołowej, stan wyjątkowy, powodzie, awaria czarnobylskiej elektrowni jądrowej, pandemię COVID-19. To co tu wymieniłem, to nie jest jeszcze pełen wachlarz „możliwości”, warto być przygotowanym nawet na jeszcze poważniejsze wyzwania. Trzęsienia ziemi na terytorium polski są rzadkością nie wyrządzając większych szkód a tsunami czy wybuch wulkanu, są mniej prawdopodobne od upadku meteorytu. Jednak inwazja armii rosyjskiej na ukrainę, wraz z perspektywą możliwej wojny w Europie, jeszcze bardziej wyostrzają czujność. Obecnie świat stoi w obliczu możliwego globalnego konfliktu, który oznaczałby III wojnę światową z możliwością użycia broni jądrowej.
Pierwszym i najbardziej podstawowym działaniem, jest zgromadzenie zapasów żywności, choćby na kilka dni
Najskuteczniejszym a zarazem najprostszym rozwiązaniem, jest zapewnienie sobie zabezpieczenia gwarantującego nieprzerwany dostęp do wody i żywności, gromadząc przynajmniej podstawowe „zapasy„. Wystarczającym, choć jednak tylko podstawowym rozwiązaniem tego problemu, jest bardzo pojemna lodówka z dobrą oraz pojemną zamrażarką. Nabiał, owoce i warzywa czy otwarte produkty umieszczamy w chłodziarce a mięso w zamrażarce. Należy również zadbać o zapasy butelkowanej wody pitnej, ponieważ w przypadku awarii sieci wodociągowej, kranówki również może zabraknąć. Woda zaraz za powietrzem, jest najważniejszą substancją potrzebną do życia, należy więc być przygotowanym na możliwe zakłócenia zaopatrzenia w wodę.
Zapasy wody w postaci butelkowej, mogą mieć szersze zastosowanie
Jeżeli pijemy wodę butelkową to należy zakupić większy jej zapas np. 4 baniaki po 5l. Taka ilość zapasów wody butelkowanej, wystarczy na przetrwanie dla całej rodziny, nawet najdłuższej przerwy świątecznej. I tu ważna uwaga, pustych butelek po wodzie źródlanej nie należy wyrzucać, są nieocenione jako pojemniki na suchą, sypką żywność. Puste butelki po wodzie źródlanej, idealnie nadają się do długotrwałego przechowywania suchej a zrazem sypkiej żywności. Ponieważ takie butelki posiadają hermetyczne zakręcane nakrętki, więc uniemożliwiają zawilgocenie, a co za tym zepsucie czy spleśnienie żywności.
Opróżnione z wody butelki należy pozostawić do wyschnięcia otworem do dołu, tak żeby kurz nie wpadł do środka. Można też zakryć otwór ręcznikiem papierowym, uniemożliwiając dostanie się kurzu do wewnątrz butelki, jednocześnie nie blokując wysychania wnętrza. Do pustych, czystych oraz dobrze wysuszonych pięciolitrowych butelek po wodzie źródlanej, należy wsypać suchą, sypką żywność, najodpowiedniejszą do długotrwałego przechowywania. Do takich produktów przede wszystkim zaliczamy ryż, wszelkie kasze, chrupki śniadaniowe, mąka, groch, mleko w proszku, suszone warzywa, bułkę tartą. Czyli wszytko to co sypkie i suche.
Należy pamiętać, że jeżeli już zamierzamy wsypać żywność do hermetycznie zamykanej butelki, to musi ona być naprawdę bardzo dobrze wysuszona. W innym przypadku zalęgnie się tam pleśń i cały zapas będzie nadawał się do wyrzucenia. Dobrym sposobem na dokładne wysuszenie żywności którą zamierzamy zmagazynować, jest wstępne osuszenie poprzez wygrzewanie. Najprostszym sposobem, jest wstawienie żywności do piekarnika i pozostawienie jej tam w temperaturze pomiędzy 60 a 90 stopni przez godzinę.
Adaptacja opróżnionych butelek po wodzie źródlanej na trwałe „magazyny” żywności jest darmowym, ekologicznym oraz trwałym rozwiązaniem
Dzięki temu otrzymamy długotrwały magazyn suchej i trwałej żywności na trudne czasy. Przechowywanie żywności w 5l butelkach po wodzie źródlanej jest bardzo trwałe, ekonomiczne i wygodne. Nie straszne już będą mole spożywcze, kurz, wilgoć czy pleśń, taką butelkę można przechowywać w dowolnych warunkach. Nawet można zakopać ją w ziemi na rok, lub dłużej w a żywności nie ulegnie zepsuciu czy zawilgoceniu. Pięciolitrowe butelki po wodzie, doskonale nadają się do kiszenia ogórków ale też i do małosolnych. Kupując ogórki w celu ukiszenia, należy wybierać tylko takie, które dają się wsunąć przez otwór w butelce.
W niektórych przypadkach można użyć mniejszych opakowań, które są znacznie wygodniejsze w codziennym użytkowaniu, lecz otrzymujemy „magazyn” o mniejszej kubaturze ;). Do produktów bardzo drobnych, takich jak kasza manna, kukurydziana, mąki a nawet ryż, również dobrze sprawdzają się butelki 1 litrowe. Można utworzyć magazyn żywności, składający się z pięciolitrowych butelek oraz dodatkowo z jednolitrowych, służących głównie do bieżącego przechowywania sypkiej żywności. Opakowania różnej wielkości wzajemnie uzupełniają się.
Butelki po wodzie źródlanej, są rewelacyjnym rozwiązaniem dla gromadzenia oraz długotrwałego przechowywania suchej i sypkiej żywności. Jednak należy spieszyć się z ich zakupem, ponieważ wkrótce zostaną wycofane z użycia, przez wściekłą dyktaturę unijnych pseudo ekologów. Do sklepów, po wodę będziemy chodzić z wiadrami, jak w średniowieczu. Dobrym rozwiązaniem może być założenie filtrów wody do instalacji wodociągowej, szczególnie filtrów odwróconej osmozy z systemem mineralizacji.
Żywność suszona, liofilizowana, wekowana oraz w konserwach, to prawdziwe remedium na czas świąt, kataklizmów, klęsk żywiołowych, wojen, czyli przerwania ciągłości dostaw i zaopatrzenia
Warto zaopatrzyć się w suszone warzywa, ryż i kasze, są to produkty smaczne zdrowe oraz BARDZO TRWAŁE i niedrogie. Ciekawą propozycją są gotowe, optymalnie dobrane mieszanki warzyw i ziół, dodane do potraw nadają im wyjątkowy aromat i smak.
Należy przy tym pamiętać aby unikać jak ognia produktów wielkich korporacji, które są „doprawiane” glutaminianem sodu oraz innymi „uszlachetniaczami” i konserwantami. Najbardziej „popularne” substancje poprawiające smak potraw, to WEGETA oraz Warzywko itp. naprawdę nie polecam, natomiast polecam przeczytać skład tych produktów. Prawdą jest, że potrawa z takimi dodatkami smakuje dobrze, lecz to głównie zasługa chemii, zwłaszcza glutaminianu sodu. No chyba, że ktoś lubi faszerować się chemią, aby było smacznie, ja jednak tego nie polecam.
Ja swoje mieszanki warzywno-ziołowe kupuję bezpośrednio od producentów indywidualnych głównie rolników na bazarach. Różnica jest widoczna od razu, zarówno w wyglądzie jak i w zapachu. To nie jest taka drobna sieczka, czy wręcz pył, jak w „wegecie” czy „warzywku”. Gotowe mieszanki kupione u rolnika, umożliwiają bez większego trudu stwierdzenie z jakich składników zostały dobrane, to widać i czuć. Przeważnie są to kawałki suszonych warzyw, wielkości około 1 cm2, czasem trochę większe, a czasem trochę mniejsze, lecz nie proszek. Jeżeli produkt przypomina proszek, to omijam go szerokim łukiem, ponieważ nie jestem w stanie wzrokowo rozpoznać składników.
Akceptowalne mieszanki z suszonych warzyw, dostępne są w sieci sklepów MAKRO. Nie są aż tak dobre jak te z bazarów, ale naprawdę niezłe, bez większych zastrzeżeń, tylko trochę mniej aromatyczne. Dobrym sposobem na długotrwałe przechowywanie takich produktów jest przesypywanie ich z oryginalnych opakowań do pustych, litrowych butelek po wodzie źródlanej. Przy tworzeniu większego i długotrwałego zapasu suszonych warzyw, lepiej sprawdzą się butelki 5 litowe, natomiast butelki jednolitrowe do codziennego użytkowania.
Wnioski jakie wyciągnąłem robiąc zapasy na czas pandemii COVID-19 stały się podstawą większego wyzwania jakim jest Beczka Przetrwania
Na samym początku trwania pandemii COVID-19 w marcu 2020 roku, postanowiłem zabezpieczyć swoją rodzinę przed skutkami możliwych problemów pozyskiwania żywności. Pojechałem na wielkie zakupy do supermarketu, celem zaopatrzenia się w większą ilość żywności, przydatnej do długotrwałego przechowywania. Swoją uwagę ukierunkowałem na żywność o długotrwałym czasie przydatności do spożycia, czyli ryżu, kasz, makaronów, konserw, gromadząc stosunkowo duże zapasy. Ponieważ takie zapasy przechowywane w temperaturze pokojowej, należy na bieżąco wymieniać, więc systematycznie zacząłem konsumować najstarsze zakupy, celem zastąpienia „świeżymi”.
Po dwóch latach przechowywania, makaron, ryż i kasze są nadal w niepogorszonym, a wręcz w idealnym stanie, umożliwiającym systematyczne wykorzystywanie
Sprawdziłem daty ważności konserw a te są już 2,5 roku po terminie. Aktualnie otwieram jedną konserwę na trzy dni, po wcześniejszej ocenie wyglądu oraz zapachu, robię z nich kanapki. Żadna konserwa nie wykazywała, nawet najmniejszych objawów zepsucia, pomimo przechowywania w temperaturze pomiędzy 21 a 29 stopni Celsjusza. Jak zauważyłem, konserwy ogólnodostępne w handlu, charakteryzują się znacznie dłuższym czasem przydatności do spożycia, od sugerowanego przez producentów.
Jak długo można przechowywać konserwy marketowe ?
Tego jeszcze nie wiem, ale zapewne bardzo długo, myślę że spokojnie 5 lat. Przechowywane konserwy w niskiej temperaturze 5-15 stopni w plastikowej beczce zakopanej w ziemi, to nawet ze 20 lat powinny wytrzymać.
Ale co z pieczywem !!!
Można zamrozić, po odmrożeniu i odświeżeniu w piekarniku całkiem dobrze smakuje, lecz nie jest idealne.
Znaczenie lepszym sposobem jest zakup automatu do wypieku chleba oraz ciast i bułek, jednak najważniejszy jest chleb. Koszt takiego zakupu jest niewielki, te najtańsze kosztują po 200 zł a wypiekają bardzo smaczny chleb. Wypiekacze do chleba posiadają o wiele więcej zastosowań, niż tylko produkcja i wypiek pieczywa. W automatycznych wypiekaczach w zależności od użytych składników, można wypiekać bułki lub ciasta a także wytwarzać powidła, jogurty i marmolady.
Obecnie używam takiego najtańszego wypiekacza, właśnie za te 200 zł a sprawdza się znakomicie, wypiekając bardzo smaczne chleby. Gdy już na dobre zasmakowałem, zawsze świeżego, aromatycznego chleba z porannego wypieku w moim tanim automacie, to naszły mnie refleksje. Pożałowałem, że nie kupiłem droższego wypiekacza, dającego większe możliwości niż tylko wyrób i wypiek chlebów, bułek, ciast, jogurtów czy marmolady. Takie automaty w cenach pomiędzy 300 a 400 zł dają jeszcze większe możliwości, niektóre umożliwiają wyrabianie lodów !!! Jeszcze trochę i zrobią loda 😉
Czy drogi wypiekacz do chleba zapewni nam zauważalnie większe możliwości w stosunku do najtańszego?
Trochę droższe automaty mają nieco więcej funkcji, więc mogą być optymalnym wyborem, zwłaszcza uwzględniając stosunek ceny do możliwości. Jednak nawet te najtańsze wypiekacze dają BARDZO DUŻO MOŻLIWOŚCI, a co najważniejsze wykonują to bez angażowania nas w sam proces. Każdy z tych wypiekaczy zapewnia funkcję opóźnionego startu całego procesu, co umożliwia rozpoczęcie wyrabiania, zakończonego wypiekiem w trakcie naszego snu. To jest jedna z najbardziej przydatnych funkcji wypiekacza, bardzo często wykorzystywana przez użytkowników domowych wypiekaczy pieczywa. Od razu po obudzeniu mamy świeżo upieczony oraz bardzo smaczny i rewelacyjnie pachnący chlebek. Bezcenny jest budzący mnie zapach świeżego chleba o poranku, rozchodzący się po całej kuchni, dochodząc nawet do sypialni.
Doświadczenie połączone z praktyką kilkunastoletniego okresu eksploatacji wypiekacza do chleba, wykazały zaskakujący wniosek !
Po kilku latach doświadczeń z tanim wypiekaczem do chleba, doszedłem do wniosku, że jednak wcale nie potrzeba droższego. Mój tani wypiekacz do chleba robi niemal wszytko oprócz lodów, nawet jogurty robi, całkowicie zaspokajając moje potrzeby oraz oczekiwania. Lodów nie jem codziennie. Pomimo, że lody są bardzo smaczne, to jednak są bardzo tuczące. Podczas „kryzysu” nie muszę jeść lodów czy ciast. Gdy kryzys przeminie, mogę przespacerować się do lodziarni, jednocześnie zrzucając po drodze trochę „kalorii” ;-).
Wieloletnia praktyka wykazała, że nawet ten najtańszy wypiekacz, posiadający tylko kilkanaście różnych funkcjonalności, zapewnia zdecydowanie więcej możliwości, niż ja potrzebuję. Zazwyczaj wypiekam nim, niemal wyłącznie podstawowy chleb. Nie wypiekam chlebów bezglutenowych, nie wyrabiam również dżemów, marmolad ani jogurtów, ponieważ nie potrzebuję ich. Jest to spowodowane tym, że ze wszystkich wyżej wymienionych produktów, jedynie pieczywo jest produktem krótkotrwałym, od którego codziennie oczekuję „świeżości”.
Nie zawsze jest potrzebne bardzo zaawansowane uniwersalne urządzenie, oraz nie każdy ma tak duże potrzeby, przeważnie wystarczy tylko możliwość wypieku pieczywa
Nie mam problemu ze zrobieniem wystarczających zapasów dżemów, powideł, marmolad, te produkty są przystosowane do długotrwałego magazynowania w szczelnych opakowaniach. Okres przydatności do spożycia tych produktów, to nie mniej niż rok a często i kilka lat. Tylko pieczywo jest takim produktem spożywczym, które jest najsmaczniejsze gdy jest bardzo świeże a nawet gdy jest jeszcze ciepłe.
Czas przydatności do spożycia jogurtów jest krótszy, oraz wymaga przechowywania w chłodziarce, ale to też coś około miesiąca, lub dłużej. Wiec jak wykazałem, najsłabszym ogniwem tego zestawienia jest pieczywo a zwłaszcza chleb, z innymi produktami nie mam codziennych problemów zaopatrzeniowych. Właśnie w takim celu zazwyczaj używam wypiekacza do chleba, którego możliwości daleko wybiegają poza podstawowe zadanie, do którego został wyprodukowany.
Standardowe możliwości wypiekaczy do chleba, nie są kresem możliwości zastosowań tych urządzeń. Wypiekacz do chleba z jego kilkunastoma programami, można wykorzystać do zupełnie innych, całkowicie niestandardowych zastosowań uzależnionych od kreatywności użytkownika. Posiadacze ogrodów działkowych w okresie jesiennym, wykorzystują te dodatkowe możliwości wypiekaczy do chleba. Zazwyczaj w wypiekaczach do chleba można prażyć jabłka lub śliwki, tworząc różne dżemy, marmolady, musy itp.
Wypiekacz do chleba wcale nie musi być drogi, żeby był „BARDZO DOBRY”. Praktycznie każdego stać na takie urządzenie
W przypadku trudnej sytuacji materialnej, gdy nawet tani wypiekacz jest dużym wyzwaniem, albo tzw. węża w kieszeni, jest proste rozwiązanie. Na Allegro lub OLX, można kupić wypiekacze powystawowe lub ze zwrotów, często nawet poniżej 100 zł, praktycznie zupełnie nowe.
Kupiłem dwa takie powystawowe wypiekacze z przeznaczeniem na części zapasowe do mojego obecnie używanego wypiekacza. Kupiłem je tak na wszelki wypadek a okazały się całkowicie nowe. Te nowe powystawowe, kupiłem poniżej 100 zł za dwie sztuki !!! Jeden okazał się niekompletny lecz całkowicie sprawny, drugi całkowicie kompletny i nowiutki, lecz niedziałający. Z tych dwóch wypiekaczy do chleba złożyłem jeden nowy, całkowicie sprawny, oraz zostało mi sporo części zamiennych, na wypadek awarii.
Teraz mam dwa sprawne wypiekacze do chleba, w tym jeden nowy, który miał być używanym powystawowym a okazał się nieużywanym. Jedynym minusem było nieco „zmęczone” opakowanie tekturowe, natomiast wewnątrz nowy wypiekacz spakowany trochę bałaganiarsko, widać było że ktoś tam „bobrował”.
Tak niska cena, nie powinna być problemem dla nikogo czytającego mój tekst. Skoro stać kogoś na komputer lub smartfon, to i na jakieś 50 zł na wypiekacz do chleba powinno się znaleźć. Dla jeszcze mniej zamożnych, nie mam już sensownej recepty, chyba że darowizna.
Wypiekacz do chleba jest idealnym rozwiązaniem dla kogoś, kto ma daleko do najbliższego sklepu
Kupowanie chleba co kilka dni, nie jest najlepszym rozwiązaniem, świeże pieczywo jest najsmaczniejsze. Przechowywanie chleba z zachowaniem świeżości, nie jest ani łatwe ani wygodne. Przechowywanie nawet sporej ilości mąki chlebowej, zwłaszcza w pięciolitrowych butelkach po wodzie źródlanej, jest wygodnym i trwałym oraz optymalnym rozwiązaniem. Czas przygotowania automatu do wypieku chleba, to w zależności od wprawy około 1 minuty, więc polecam każdemu takie rozwiązanie problemu. Czas „spacerku” po świeże pieczywo do sklepu trwa zdecydowanie dłużej, jednak przyznaję, że spacery są bardzo pożądane dla zachowania zdrowia. Ale kto ma czas, żeby z samego rana lecieć do sklepu ? Chyba tylko emeryt !
Pomimo że spacerki są zdrowe, to komu rano chce się lecieć do sklepu?
Znacznie łatwiej nastawić wieczorem wypiekacz do chleba na opóźniony start, tak żeby proces pieczenia zakończył się w momencie naszej pobudki. Standardowy czas trwania procesu wyrabiania, zakończonego wypiekiem chleba to 3 godziny, start procesu musi zostać zaplanowany trzy godziny przed pobudką. Są dodatkowe programy dla szybkiego wypieku chleba, najkrótszy trwa dwie godziny, uważam jednak, że szybkość jest wskazana przy łapaniu pcheł. Nie polecam używania programów szybkiego wypieku chleba, ponieważ ciasto nie nadąża odpowiednio „wyrosnąć”, więc zamiast być puszystym, chleb jest „zbity”.
Więc problem braku świeżego pieczywa w trakcie przerw świątecznych, rozwiązałem w sposób chyba najbardziej optymalny, jednocześnie przydatny każdego innego dnia. Zawsze mam świeże oraz pachnące pieczywo i zawsze „wiem co jem”. Ponieważ to ja wsypuje składniki, więc wiem co wsypuję a przynajmniej tak mi się wydaje ;-).
Naturalna żywność jest podstawą zdrowego trybu życia
Pod żadnym pozorem, NIGDY nie stosuję żadnych nienaturalnych składników, żadnych konserwantów, żadnych ulepszaczy, spulchniaczy itp. czysta ekologia i zdrowie. Zdrowie i życie mamy tylko jedno, więc warto o nie zadbać samodzielnie, ponieważ nikomu obcemu na naszym zdrowiu nie zależy. Innym zależy wyłącznie na pieniądzach, często naszych pieniądzach oraz innych korzyściach, które dadzą radę od nas wyciągnąć. Więc o swoje zdrowie i życie oraz naszych bliskich, musimy dbać przede wszystkim sami, ponieważ obcym nie zależy na nim.
Siła w prostocie
Żeby upiec smaczny i zdrowy chleb w wypiekaczu do chleba, wystarczy tylko kilka podstawowych składników spożywczych. Najważniejsza jest mąka pszenna, niektórzy wybierają żytnią lub mieszanki pszenn0 żytnie, woda, sól, drożdże świeże lub suszone albo zakwas chlebowy. Zdecydowanie warto dodać również łyżkę oleju, osobiście używam oleju z pestek dyni, nadającego niepowtarzalnego aromatu oraz ciemniejszego koloru skórki.
Mój pomysł na smaczny i pięknie pachnący chlebek wygląda tak:
Do naczynia wypiekacza wlewam łyżkę oleju z pestek dyni, następnie wlewam wodę i wsypuję kilka gramów soli, zasypując wszystko mąką. Na wierzchołku mąki umieszczam kilka gramów drożdży, które nie mogą zetknąć się z wodą, dopóki automat nie zacznie wygniatać ciasta.
Włączam automat, ustawiam czas opóźnienia rozpoczęcia procesu wygniatania i wyrastania ciasta, który zostanie zakończony wypiekiem chleba. Od tego momentu mogę spokojnie położyć się spać ;).
To co jest ciche w dzień, nocą już niekoniecznie takie jest
Automat do wypieku chleba pracuje stosunkowo cicho, jednak należy zdawać sobie sprawę z tego, że nie jest bezgłośny. W moim przypadku wypiekacz pracuje w kuchni, natomiast śpię w sypialni, więc pomimo otwartych drzwi praktycznie nic nie słyszę. Automat do wypieku chleba wydaje z siebie dźwięki, tylko podczas procesu wygniatania ciasta a więc krócej niż godzinę. Od drugiej godziny nastaje już całkowita cisza, ciasto spokojnie sobie wyrasta, by w trzeciej godzinie rozpocząć wypiek już wyrośniętego ciasta. Zazwyczaj czas zakończenia wypieku ustawiam na 7 rano, właśnie wtedy budzi mnie cudowny aromat świeżutkiego chleba, rozchodzący się po mieszkaniu. To jest właśnie taka chwila, dla której warto się obudzić 😉
No i teraz pojawia się kolejny problem, drożdże świeże a może suszone, czy zakwas chlebowy ?
Jak wiadomo, poza podstawowymi składnikami do wypieku chleba, potrzebny jest jeszcze spulchniacz, „uruchamiający” proces wyrastania ciasta, czyli drożdże lub zakwas. Bez tego ciasto nie wyrosłoby wcale, więc nie powstałby chleb, lecz ciężka bryła mąki.
Więc co jest lepsze, drożdże świeże, drożdże suszone, czy może ten słynny i nieco „śmierdzący” zakwas chlebowy ?
Wszystko zależy od zastosowania oraz preferencji. Jest niemal tyle samo zwolenników zakwasu co i drożdży, ja z powodów praktycznych korzystam z drożdży, głównie suszonych. Obecnie jakoś nie czuję powołania do wyrabiania własnego zakwasu chlebowego, ponieważ jest to proces czasochłonny, wymagający troski oraz odpowiednich warunków. Oprócz tego że wymaga zwiększonej temperatury, to na dodatek trwa długo, jednocześnie wymagając cyklicznego zaangażowania a na dodatek podobno śmierdzi. Czas przygotowania zakwasu to od czterech do nawet 10 dni, w zależności od przyjętej metody. Ze względu na łatwo dostępne drożdże zwykłe bądź piekarskie lub suszone, odpuściłem sobie temat „śmierdzącego” zakwasu chlebowego.
Skoro nie widać różnic to po co utrudniać sobie życie ?
Jeżeli chodzi o stosowanie drożdży, nie zauważyłem żadnych istotnych różnic pomiędzy świeżymi a suszonymi, jedne i drugie sprawują się wyśmienicie. Drożdże suszone sprawują się tak samo dobrze jak świeże, lecz mają kilka bardzo istotnych zalet. Praktycznie nie czuć żadnego zapachu drożdży świeżych, oraz można je bardzo długo przechowywać, bez obawy o zepsucie czy utratę właściwości. Drożdże świeże można przechowywać w lodówce do 10 dni lub zamrozić na 6 miesięcy. Drożdże suszone (drożdże instant) mają znacznie dłuższy termin przydatności do spożycia wynoszący około 2 lat. Najważniejszą zaletą drożdży jest to, że TYLKO drożdże nadają się do wypieku chleba z opóźnionym procesem startu o kilka godzin.
Więc co jest powodem, że jest tylu zwolenników stosowania zakwasu chlebowego co i zwolenników drożdży do wypieku chleba ?
Wytłumaczenie jest prostsze niż mogłoby się wydawać. Dziś drożdże są ogólnodostępne w większości sklepów spożywczych, lecz nie zawsze tak było. W dawnych czasach piekarze nie mieli dostępu do drożdży, więc na bieżąco produkowali zakwas chlebowy, będący stałym wyposażeniem każdej piekarni. Zakwas chlebowy pomimo że kłopotliwy oraz wymagający ciągłej troski, jest pewnym oraz niezawodnym zabezpieczeniem na wypadek braku dostępu do drożdży.
W przypadku kryzysu, pandemii, wojny czy wybuchu wulkanu, zakwas chlebowy może okazać się jedynym nieustannie dostępnym do użytku spulchniaczem pieczywa. Dostępnym zawsze, ponieważ w dowolnym momencie możemy sami wykonać go ze zgromadzonej mąki. W przypadku braku dostępu do mąki, drożdże piekarskie również nie zmieniłyby naszej sytuacji, ponieważ na samych drożdżach chleba nie upieczemy.
Podsumowując – mając mąkę i nie mając drożdży chleb upieczemy, natomiast mając drożdże i nie mając mąki, niczego nie upieczemy. Czyli mąka w pieczeniu chleba jest najważniejsza, ponieważ drożdże można zastąpić zakwasem chlebowym z mąki, natomiast mąki nie można zastąpić.
W moim przypadku, użycie zakwasu do wypieku chleba byłoby ostatecznością, którą biorę pod uwagę, lecz gdy nie muszę, używam drożdży. Jednak każdy powinien sam rozważyć co jest dla niego bardziej optymalnym rozwiązaniem, czyli jeden lubi ogórki, drugi ogrodnika córki.
Wygoda to jedno, ale aspekt ekonomiczny również powinien być brany pod uwagę
Ostatnim aspektem który zostawiłem już na sam koniec, jest opłacalność takiego przedsięwzięcia. Czy oprócz wygody, doskonałego smaku i zapachu, jest to proces opłacalny ekonomicznie? Uwzględniając koszt zakupu składników potrzebnych do wypieku chleba oraz dodając koszt zużywanej energii elektrycznej, to wyjdzie tyle co w sklepie. Wiec pozornie niema w tym żadnej ekonomii a jedynie walory kulinarne, nieskrępowana dostępność, wygoda i zdrowie. Jednak można również wypiekać chleb przy pomocy automatycznego wypiekacza ekonomicznie, jeżeli kupimy mąkę w cenie hurtowej w 50 kg worku. W takim przypadku koszt domowego wypiekania chleba wyjdzie sporo taniej od chleba kupionego w sklepie. Zakup tak dużego opakowania ma jakikolwiek sens ekonomiczny, tylko wtedy, gdy regularnie wypiekamy chleb a nie wyłącznie okazjonalnie.
No tak, tylko jak korzystać z tak wielkiego opakowania ?
Co należy zrobić, żeby wygodnie korzystać z tak dużego opakowania i żeby nie zalęgły się robaki a towar nie zepsuł się do czasu wykorzystania całości ?
Odpowiedź jest stosunkowo prosta, należy posiadać 10 sztuk 5 litrowych butelek plastikowych po wodzie źródlanej i przesypać do nich mąkę. Butelki muszą być wewnątrz suche i czyste, a po przesypaniu mąki należy dokładnie oraz dość mocno zakręcić nakrętkę celem hermetyzacji. Dzięki takiemu zabiegowi, otrzymujemy swój własny, długotrwały magazyn mąki, umożliwiający wygodne korzystanie i długotrwałe magazynowanie, zapewniające łatwy dostęp do produktu.
Kupując hurtowo mąkę w dużym worku, uzyskamy oprócz wygody również opłacalność ekonomiczną, oraz zyskamy magazyn mąki na obecnie niepewne czasy. Kolejnym ekonomicznym argumentem używania wypiekacza jest to, że kupując pieczywo w sklepie często kupujemy go na „zaś”, czyli zbyt dużo. Konsument lubi być zabezpieczony, więc kupuje zbyt dużo, żeby czasem „nie zabrakło” a potem duża ilość pieczywa ulega zmarnowaniu. Jest to mechanizm psychiczny podobny do zbieractwa, zakładający że wszystko się przyda i żeby nam nie zabrakło. Ten mechanizm powoduje, że pieczywo ze sklepu z automatu staje się o około 50% droższe, ponieważ zostało kupione w nadmiarze. A skoro zostało kupione w nadmiarze, to nadmiar został zmarnowany, automatycznie podnosząc pierwotną cenę zakupu o zmarnowaną część. Więc nawet kupując mąkę w sklepie detalicznym zamiast w hurcie, to i tak wyjdzie nam taniej niż pieczywo sklepowe.
Używając wypiekacza do chleba, wypiekamy tylko tyle pieczywa ile potrzebujemy, ponieważ nie mamy obaw, że może nam zabraknąć. Jeżeli nawet zabraknie pieczywa, to zawsze możemy upiec jeszcze jeden bochenek. Można to zrobić z wyprzedzeniem, planując rozpoczęcie kolejnego wypieku na podstawie monitorowania, zużywania wcześniej wypieczonego bochenka.
Uwzględniając cenę zakupu mąki w hurcie, oraz eliminując marnotrawstwo kupowanego w nadmiarze pieczywa, wyjdzie dwa razy taniej niż w sklepie. Jak więc wykazałem, samodzielne wypiekanie chleba w wypiekaczu do chleba, jest również uzasadnione ekonomicznie.
Jednak nie samym chlebem człowiek żyje a ryż oraz kasze są produktami optymalnymi do długotrwałego przechowywania
Jako jedne z podstawowych składników przygotowywanych potraw, często wybieram kasze bądź ryż, i ma to wiele zalet. Zarówno kasze jak również ryż są produktami trwałymi, uznawanymi za smaczne, ZDROWE oraz dietetyczne. Długotrwałe przechowywanie, nawet dużych zapasów kasz i ryżu, nie sprawia większych kłopotów. Trzeba tylko pamiętać, żeby produkty były suche i szczelnie zamknięte, do tych produktów wilgoć nie może mieć żadnego dostępu.
W jaki sposób długotrwale przechowywać wybrane produkty żywnościowe ?
Tego typu produkty najlepiej przechowywać w opakowaniach próżniowych, optymalnie porcjowanych wagowo w torebkach foliowych. Porcje powinny być dobrane optymalnie, o wielkości takiej, która umożliwi wsypanie za jednym razem całej porcji do garnka. Ja dzielę ryż na porcję po 250 gramów, co po ugotowaniu daje około 750 gramów ugotowanego ryżu. Po dodaniu innych składników, tej wielkości porcja ugotowanego ryżu umożliwia uzyskanie więcej niż kilograma gotowego pożywienia. Taką, wcale niemałą porcję, można podzielić na dwa, lub trzy posiłki w zależności od aktualnego zapotrzebowania. Opakowania próżniowe są najlepsze, mają jednak tę wadę, że są jednorazowymi, więc po otwarciu należy jak najszybciej wykorzystać całą zawartość. W przypadku wykorzystywania małych porcji „dziennych”, nie jest to żadnym problemem, więc takie opakowanie jest jednym z najlepszych możliwych rozwiązań. W przypadku dużych porcji powstaje jednak istotny problem, co zrobić z niewykorzystaną resztą żywności po rozhermetyzowaniu dużego opakowania próżniowego ?
Łatwy, tani oraz wygodny sposób, długotrwałego przechowywania żywności
Alternatywnym, sprawdzonym oraz niezawodnym sposobem długotrwałego przechowywania ryżu i wszelkich innych sypkich produktów spożywczych, są pięciolitrowe butelki po wodzie źródlanej. Do przechowywania niektórych produktów spożywczych, dobrze sprawdzają się butelki o mniejszych pojemnościach po różnych napojach, niekoniecznie po wodzie mineralnej. Małe plastikowe butelki po CocaColi rewelacyjnie spełniają takie zadanie. Nie ma sensu przechowywać przypraw w dużych opakowaniach, mniejsze będą wygodniejsze, lecz powinny być całkowicie hermetyczne.
Ten pomysł może wydawać się mało estetyczny, lecz ma więcej zalet niż wad
Takie rozwiązanie może wydawać się nieeleganckie, wręcz prymitywne, jednak jest najłatwiejszym i chyba najskuteczniejszym sposobem długotrwałego przechowywanie produktów spożywczych. Jeśli nie brać pod uwagę estetyki, to ma same zalety, zwłaszcza z punktu widzenia ekologii oraz wygody i łatwości. Plastikowe nakrętki tych butelek umożliwiają uzyskanie bardzo hermetycznego zamknięcia, uniemożliwiając wnikanie do wnętrza opakowania wilgoci znajdującej się w powietrzu. Zaletami takiego sposobu długotrwałego przechowywania żywności w stosunku do próżniowych opakowań, są pomijalne koszty, prostota procesu, duża dostępność „niepotrzebnych” opakowań. Powtórne wykorzystanie pozornie „niepotrzebnych” opakowań, jest działaniem proekologicznym, chroniącym środowisko naturalne przed nadmiernym zaśmiecaniem zużytymi odpadami plastikowymi. Prawidłowa gospodarka odpadami plastikowymi jest bardzo istotna dla środowiska naturalnego, zamiast cofać się w rozwoju, należy usprawnić metody recyklingu odpadów.
Praktycznie niemal same zalety w porównaniu do tradycyjnych opakowań
Plastikowe butelki mają kilka istotnych zalet w porównaniu do powszechnie używanych w kuchni przez gospodynie domowe opakowań szklanych. Po pierwsze, dzięki dopracowanemu do perfekcji systemu gwintowanej szyjki i nakrętki, utrzymują wysoki poziom szczelności, pomimo wielokrotnego otwierania i zamykania. Opakowania szklane, od dziesiątek lat mają niezmieniony system zamykania a cała szczelność opiera się na gumowej wkładce w nakrętkach. Jak wiadomo, zwykła guma nie należy do materiałów bardzo odpornych mechanicznie oraz długotrwałych, więc zazwyczaj takie połączenie ma określoną użyteczność. Opakowania szklane są ciężkie oraz bardzo podatne na uszkodzenie, ukruszenie bądź stłuczenie skutkujące zniszczeniem zarówno opakowania jak i całej zawartości. W przypadku tworzenia dużego magazynu żywności o długotrwałej przydatności do spożycia najlepsza będzie Beczka Przetrwania. Ten ziemny magazyn, umożliwi bezpieczne przechowywanie żywności przez wiele lat, uniezależniając nas od źródeł zaopatrzenia, umożliwi egzystencję w warunkach kryzysu.
„Czas to pieniądz” więc nie warto tracić czasu na powtarzalne czynności, lepiej niech zrobi to za nas automat
Ponieważ nie lubię tracić czasu na pilnowanie procesu gotowania, używam do tego automatycznego garnka do gotowania ryżu TRISTAR. Taki sposób gotowania ryżu ma kilka bardzo istotnych zalet, których nie sposób przecenić. Po pierwsze, ryż jest zawsze tak samo idealnie ugotowany, po drugie ZAWSZE się udaje. Kolejną zaletą, jest długie utrzymywanie ryżu w optymalnej temperaturze, garnek posiada podwójne ścianki z wewnętrzną izolacją oraz funkcję utrzymywania temperatury.
Czas gotowania ryżu waha się pomiędzy 15 a 25 minut, zależnie od wielkości porcji użytego ryżu i wody. Jednak najważniejszy jest czas przygotowania ryżu do gotowania, trwający mniej niż 30 sekund. Tylko tyle czasu przed gotowaniem spędzamy przy garnku !!! Po ugotowaniu jeszcze mniej, wyciągamy miskę z ugotowaną potrawą i to wszystko. Czyli łączny czas naszego zaangażowania w proces gotowania ryżu, nie przekracza pół minuty. Uważam, że jest to rewelacyjny wynik, nawet samo wyjście do restauracji trwa dłużej ;).
Ponieważ garnek jest automatyczny, więc nie trzeba pilnować go, przecież i tak nigdzie nam nie ucieknie ;-). Po zakończeniu procesu gotowania ryżu, garnek Tristar automatycznie przechodzi w tryb podtrzymania temperatury potrawy, w okolicach 60 stopni Celsjusza. Przełączenie trybu pracy nie następuje po ściśle określonym czasie gotowania, lecz po zwiększeniu temperatury dna miski, wykrywanym przez automat przełączający. Gdy temperatura dna miski przekroczy 100 stopni Celsjusza wtedy następuje przełączenie garnka z trybu gotowania w tryb podtrzymania temperatury potrawy.
Sposób działania automatyki garnka
Przełączenie z trybu gotowania w tryb podtrzymania temperatury, jest spowodowane wzrostem temperatury dna naczynia powyżej 100 stopni Celsjusza. Temperatura dna naczynia wzrasta powyżej 100 stopni Celsjusza dopiero po odparowaniu wody, wykrywanym przez termostat, gotowanie trwa do odparowania wody. Dzięki automatyce gotowania ryżu opartej na takim mechanizmie, ilość użytej wody wpływa na czas gotowania oraz oczekiwaną konsystencję potrawy.
Jeżeli nie spieszy się nam bardzo, warto rozpocząć konsumpcję po około 20 minutach od momentu przejścia w tryb podtrzymania temperatury. Dopiero wtedy ryż nabierze optymalnej konsystencji oraz jędrności, jednak nie jest to regułą, wszystko zależy od gatunku zastosowanego ryżu. Ryż cienki i delikatny najlepiej spożywać od razu po ugotowaniu, ryż do sushi a zwłaszcza ryż włoski, powinien spokojnie „dojść”.
Zauważyłem, że gotując w nim kaszę bulgur wszystko odbywa się niemal tak samo jak przy gotowaniu ryżu. Jedyna różnica polega na czasie gotowania. Gdy garnek automatycznie przełączy się z gotowania na podtrzymanie ciepła potrawy, należy jeszcze odczekać około dwóch godzin przed całkowitym wyłączeniem. Kasza musi „dojść”, reszta tak samo jak przy standardowym gotowaniu ryżu. Więc zarówno ryż jak i kasze, po ugotowaniu automatycznie przechodzą w tryb podtrzymania ciepła potrawy, nie angażując naszego cennego czasu. Zależnie od rodzaju gotowanej kaszy, należy dobierać czas „dochodzenia” kaszy do miękkości, kasze drobne dochodzą natychmiast, kasze grube wymagają odczekania.
Użytkując ryżowar TRISTAR do gotowania ryżu i kasz, wypracowałem swoje własne receptury
Zazwyczaj wsypuję szklankę ryżu lub kaszy a także szklankę suszonych warzyw, zalewając to dwoma szklankami wody. Całość doprawiam połową łyżeczki soli, jedną lub dwoma łyżkami oleju z pestek dyni, zamiast soli można użyć łyżki sosu sojowego.
Dla jednej osoby, optymalną jednorazową porcją jest pół szklanki ryżu oraz jedna do półtorej szklanki wody. Po ugotowaniu otrzymamy wystarczająco dużą porcję jednorazowego posiłku, w okolicach 400g, dla mnie wystarcza to na dwa syte posiłki.
W ten sposób powstaje bardzo smaczny, wegański „jednogarnkowiec”. Nie jestem ortodoksyjnym weganinem, lecz staram się możliwie jak najczęściej unikać jedzenia mięsa, bardziej jestem okazjonalnym wegetarianinem. Nie unikam mleka, serów oraz jajek, więc nie jestem weganinem a jedynie okazjonalnym wegetarianinem. Uważam, że „podbieranie” jajek kurom czy mleka krowom, nie jest wielkim grzechem, ponieważ w zamian zapewniamy im bezpieczeństwo oraz przetrwanie. Czyli jest to życie w tzw. symbiozie, oczywiście do czasu uboju, co już ma niewiele wspólnego z symbiozą.
Staram się jednak unikać jedzenia mięsa. Jeżeli już jem mięso, to głównie z indyka, rzadziej wołowinę. Mięso jem zdecydowanie rzadziej niż kiedyś, oraz w znacznie mniejszych ilościach, nieprzekraczających 100 gramów na dobę a często mniej. W Indiach dzienne spożycie mięsa to 4 do 5 gramów na mieszkańca, ponieważ większość hindusów to wegetarianie, lub weganie. Hindusi praktycznie nie jedzą mięsa a żyją. Jak oni to robią ? 😉
Ciekawostką jest to, że Hindusi praktycznie nie chorują na nowotwory, więc to może być informacja co może powodować nowotwory.
Niestandardowe wykorzystanie ryżowaru
Ryżowar jest specjalizowanym urządzeniem przeznaczonym do automatycznego gotowanie ryżu, nie ma żadnych przeciwskazań, aby wykorzystywać go do gotowania innych potraw. W ryżowarze oprócz gotowania ryżu czy kasz, można ugotować zupę, płatki owsiane, makaron, oraz warzywa lub usmażyć jajecznicę, jajka sadzone, czy podgrzewać parówki. Smażenie jajecznicy lub jajek sadzonych wymaga sprytu, gdyż miska za mało obciążona spowoduje przełączenie garnka w tryb podtrzymania ciepła potrawy. Co prawda nawet w temperaturze 60 stopni Celsjusza jajka „zetną się” jednak lepiej używać wyższej temperatury, wstępnie dociążając czymś miskę. Prawdopodobnie można również przygotowywać marmolady, konfitury oraz dżemy, lecz tego jeszcze nie miałem okazji sprawdzać. Jednak w takich zastosowaniach zapomnijmy o pracy automatycznej, po ugotowaniu należy ręcznie wyłączyć gotowanie, ewentualnie przełączyć w tryb podtrzymania ciepła.
Bez żadnych zmian w sposobie korzystania z ryżowaru, oprócz ryżu można również gotować wszelkie kasze, łącznie z dodatkami np. warzywnymi. Gotując ryż, można dorzucić dodatki, powodujące że ryż stanie się pełnoprawną jednogarnkową potrawą, a nie wyłącznie jednym ze składników bazowych. Takim dodatkiem do ryżu, mogą być rodzynki albo kandyzowane skórki pomarańczy lub jedno i drugie, po zagotowaniu otrzymamy słodkawego jednogarnkowca.
Kasza gryczana gotowana w bulionie
Kaszę a zwłaszcza gryczaną, warto wzbogacić suszonymi warzywami, oraz łyżką oleju sezamowego lub z pestek dyni, nadając wspaniały aromat potrawie. Prawdziwym jednogarnkowym hitem są gotowane żeberka z kaszą gryczaną i suszonymi warzywami. Mały kawałek żeberek umieścić w misce ryżowaru, zalać sporą ilości wody, osolić i dodać przyprawy. Następnie gotować przez dwie godziny, niestety ale tym razem, nie zadziała nam automatyczne wyłączenie, więc trzeba samemu dopilnować gotowania.
Po zakończeniu gotowania wyciągamy żeberka a powstały bulion należy uzupełnić wrzątkiem oraz zasypać taką ilością kaszy gryczanej, żeby cały został wchłonięty przez kaszę.
Ilość dolanego wrzątku powinna być taka, żeby wsypana porcja kaszy, mogła wchłonąć w siebie całą zawartość, wcześniej ugotowanego bulionu. Ponownie włączamy garnek i spokojnie czekamy, aż kasza ugotuje się, we wcześniej przygotowanym mięsno-warzywnym bulionie. Po automatycznym przejściu garnka w tryb podtrzymywania ciepła, należy zostawić w spokoju kaszę na ok. 1 godzinę, żeby spokojnie „doszła”.
Kasza gotowana na „kostce”
Dokładnie taką samą recepturę, można zastosować do kości karkowych, które również zawierają całkiem spore ilości mięsa wokół siebie. Kasza gryczana w postaci tak przygotowanej potrawy jednogarnkowej, jest wyśmienitym a zarazem pożywnym posiłkiem. Kto raz spróbuje, ten zapamięta na zawsze niepowtarzalny smak kaszy gryczanej ugotowanej w bulionie mięsno warzywnym. Pęczak, czy też inne kasze, ugotowane w bulionie zamiast w zwykłej wodzie smakują wyśmienicie, to jest zupełnie inny wymiar smaku.
Mieszanki suszonych warzyw zawierające marchew nie wymagają dosładzania
Zazwyczaj mieszanki suszonych warzyw zawierają spore ilości marchwi, nadającej potrawie delikatnie słodkawy a zarazem przyjemny posmak. Gotując ryż bez użycia mieszanek suszonych warzyw, można nieco dosłodzić albo posolić sosem sojowym, nadając mu ciekawy smak. Zwłaszcza kasza gryczana, gotowana razem z mieszanką suszonych warzyw, doprawiona łyżką oleju z pestek dyni, nabiera szczególnego charakteru. Smak tak przygotowanej potrawy jest niezapomniany i w zasadzie można ją traktować nie jak dodatek, lecz jako jednogarnkowe danie główne. Tak przygotowana potrawa, jest bardzo dobrze zbilansowana pod względem składników energetycznych, mineralnych, błonnika oraz witamin, umożliwiając zaspokojenie podstawowych potrzeb bytowych. Ostatnim moim odkryciem kulinarnym, jest ryż gotowany wspólnie z kandyzowanymi skórkami pomarańczy. Jest to bardzo smaczna oraz aromatyczna i nieco słodkawa potrawa, odpowiednia na śniadanie lub deser.
Zalety takich posiłków docenią miłośnicy jednogarnkowców, czyli prostych, smacznych i szybko przygotowywanych potraw
Tego typu posiłki, zapewne bardzo przypadną do gustu miłośnikom tzw. „jednogarnkowców”. Takie potrawy są łatwe w przygotowaniu, tylko w minimalnym stopniu angażują naszą uwagę, przy czym są smaczne, zdrowe i pożywne. Choć moim podstawowym zastosowaniem „jednogarnkowców”, są wyjazdy terenowe, to przebywając w domu, również bardzo często korzystam z nich. Dotychczas w moich ryżowarach gotowałem wyłącznie ryż oraz kasze i podgrzewałem parówki, następnym etapem będzie ugotowanie zupy.
Optymalny dobór parametrów do określonych potrzeb i zastosowań, umożliwia osiągnięcie zadowalających rezultatów
Podczas trwania świąt, kwarantanny czy lockdownu, całkowicie wystarczą zgromadzone zapasy żywności oraz wymienione tu urządzenia, wykorzystywane stacjonarnie w naszej kuchni. W przypadku bardziej poważnych kryzysów, jak chociażby awaria elektrowni atomowej, trzęsienie ziemi lub inwazja wrogiej armii, wymuszają potrzebę pracy mobilnej. Dla tak skrajnych, lecz możliwych scenariuszy, co udowadnia wojna na Ukrainie, ewakuacja może być najlepszym możliwym wyjściem z katastrofalnej sytuacji.
Zarówno wypiekacz do chleba jak i garnek do ryżu, charakteryzują się celowo dobranym, umiarkowanym poborem mocy, nieprzekraczającym 600W. Oprócz tych dwóch urządzeń, posiadam nieduży turystyczny czajnik elektryczny, również o mocy 600W. Nabywając wymienione urządzenia, wybierałem te mające zrównoważone pobory mocy, ponieważ moim głównym założeniem jest możliwość zastosowania mobilnego, używając przetwornicy napięcia. Przetwornica sinusoidalna dołączona do instalacji elektrycznej auta, okazuje się rewelacyjnym rozwiązaniem, umożliwiającym pracę typowych „domowych” urządzeń elektrycznych. Najdroższe i jakoby najlepsze urządzenia, zazwyczaj wymagają do pracy bardzo dużo prądu elektrycznego, więc nie nadają się do zastosowań mobilnych.
Wypiekacz do chleba tefal pobiera 1600W mocy, piecze tak samo lub podobnie, natomiast do zastosowań mobilnych zupełnie nie nadaje się. Podobna sytuacja jest z czajnikami elektrycznymi, one zazwyczaj pobierają moce pomiędzy 1200W a 2000W. Takie urządzenia doskonale sprawdzają się w domowej kuchni czy restauracji, ale do turystyki, na biwaku lub kampingu, nie nadają się.
Wystarczy „drobne” usprawnienie, które umożliwi mobilne wykorzystanie pozornie stacjonarnych urządzeń
W bagażniku swojego auta zainstalowałem przetwornicę napięcia, przetwarzającą stałe napięcie 12V na sinusoidalne napięcie 230V o maksymalnej mocy wyjściowej 2000W. Przetwornica jest opisana jako 2000W mocy ciągłej, oraz 4000W mocy chwilowej, jednak przeprowadzone próby wykazały maksymalną obciążalność ciągłą, tylko 1600W. Taki poziom dysponowanej mocy zapewnia mi bezpieczny zapas, nawet przy dwóch urządzeniach włączonych jednocześnie. Jednak lepiej używać pojedynczo, ponieważ szkoda alternatora.
Poprzez zastosowanie sinusoidalnej przetwornicy napięcia, „zestawiłem” własną mobilną „elektrownię” o takim samym napięciu, jak w domowym gniazdku elektrycznym. Dzięki tej przetwornicy, teraz mam dodatkowy „dom” na kółkach, który w przypadku potrzeby nagłej ewakuacji jest nie do przecenienia. W samochodzie od biedy da się pospać, jednak do wygodnych rozwiązań to nie należy. Pewnym rozwiązaniem problemu, choć również dalekim od ideału, jest niewielki namiot na wyposażeniu bagażnika, oraz specjalny alpinistyczny śpiwór i karimata. Śpiwór należy wybrać do -30 stopni Celsjusza, oraz zabrać ciepłą, lecz oddychającą odzież, zwłaszcza do spania.
Najlepiej gdy alternator posiada pewien zapas prądowy, po około 50A na każde urządzenie dołączane do przetwornicy
Jeżeli alternator w użytkowanym aucie będzie dysponował wydajnością 60A-80A, co czasami jeszcze się zdarza, to prądu wystarczy tylko dla jednego urządzenia. To nie jest komfortowa sytuacja, lecz nie do końca dyskwalifikująca, jedynie problemem jest kolejność użytkowania urządzeń, czyli nie wszystkie jednocześnie. Przy wydajności powyżej 110A, można już zasilić dwa urządzenia jednocześnie w tym samym czasie. W celu zasilenia wszystkich trzech urządzeń, minimum to 160A, jednak nie zauważam potrzeby jednoczesnego używania wypiekacza do chleba i ryżowaru. Warto jednak znać parametry wydajnościowe alternatora w użytkowanym aucie, przeznaczonym potencjalnie do ewakuacji lub turystyki.
Wydajny alternator z pewnością ułatwi korzystanie z prywatnej „elektrowni”
Alternator w moim aucie posiada wydajność prądową 150A, więc moc wyjściowa to 150A x 12V = 1800W. To jest jednak obciążalność maksymalna i raczej chwilowa niż ciągła. Instalacja auta również pobiera prąd, potrzebny przecież do zasilania sterownika układu wtryskowego silnika, tak żeby silnik mógł pracować napędzając alternator. Dla prawidłowej pracy rozgrzanego już silnika, potrzeba około 300W mocy, uwzględniając całą elektronikę auta przy wyłączonych światłach i zbędnych systemach.
Więc dostępna moc elektryczna z alternatora, zostanie pomniejszona o jakieś 300W mocy średniej, pozostawiając do dyspozycji około 1500W mocy maksymalnej. W takim wypadku akumulator samochodowy spełnia rolę bufora uśredniającego oraz wygładzającego chwilowe „skoki” poboru mocy. Może dojść do częściowego rozładowania akumulatora, co nie powinno stanowić problemu przy pracującym silniku, który po zakończeniu gotowania uzupełni ładunek.
Bardzo istotny aspekt z punktu widzenia naszego bezpieczeństwa
Należy pamiętać, żeby zaraz po skończeniu gotowania nie wyłączać natychmiast silnika w aucie, ponieważ możemy nie uruchomić ponownie silnika. Należy pozwolić na odtworzenie wcześniej zużytego na gotowanie ładunku w akumulatorze, co pozwoli uniknąć problemów z ponownym rozruchem silnika. Gdy rozładujemy zbyt mocno akumulator uniemożliwiając ponowny rozruch silnika, możemy wpaść w duże tarapaty, narażające nas na niebezpieczeństwo. Dysponując panelem fotowoltaicznym, możemy spróbować przywrócić taką ilość ładunku która umożliwi rozruch silnika, pozwalając na prawidłowe naładowanie akumulatora rozruchowego silnika.
Przy korzystaniu mobilno turystycznym z domowych urządzeń kuchennych, bezwzględnie należy brać pod uwagę bilans energetyczny
Jakby nie liczyć, dostępne 1500W mocy jest raczej chwilowo, do zasilania wypiekacza chleba oraz zagotowania wody w czajniku turystycznym wystarczy. Po zagotowaniu wody, moc pobierana z alternatora skokowo spadnie o 600W, więc teraz wypiekacz lub ryżowar będzie pracował już sam. Przeważnie gdy mamy chęć na ryż + „coś” do ryżu, to nie wypiekamy akurat w tym momencie chleba. Więc, raczej jest małe prawdopodobieństwo potrzeby pracy zarówno ryżowaru jak i wypiekacza do chleba.
Maksymalny pobór mocy wypiekacza to 600W, czajnika turystycznego również 600W, ryżowaru 400W, więc łączny pobór mocy, to maksymalnie 1600W. Korzystając z tych urządzeń mobilnie, najlepiej używać ich pojedynczo, ewentualnie dwa na raz. Włączając wszystkie na raz, może wystąpić problem. W takim przypadku, najprawdopodobniej zadziała zabezpieczenie przeciążeniowe (nadprądowe) odłączając gniazda wyjściowe przetwornicy, powrót do sprawności uzyskamy poprzez ponowne załączenie przetwornicy.
Pośpiech jest dobry przy łapaniu pcheł, w innym przypadku jest to proszenie się o kłopoty
Można próbować zasilić wszystkie te trzy urządzenia jednocześnie, jednak nie jest to najlepszy pomysł. Optymalne rozwiązanie to dowolne urządzenie + czajnik, który przecież po kilku minutach automatycznie wyłączy się, zmniejszając obciążenie o te swoje 600W. W przypadku aut ze słabszymi alternatorami, należy używać tych urządzeń pojedynczo, nigdy równolegle w tym samym czasie.
Czy można jeszcze lepiej zoptymalizować pod względem energetycznym taki zestaw ?
Zachęcony pozytywnymi doświadczeniami wykorzystania mobilnego wybranych „domowych” urządzeń kuchennych, postanowiłem jeszcze bardziej zoptymalizować, mój turystyczno survivalowy zestaw. Skupiając się wyłącznie na urządzeniach zasilanych z domowej sieci elektrycznej, też można znaleźć „oszczędne” modele, które możemy zasilać poprzez przetwornicę.
Najmniejszy garnek do gotowania ryżu jaki znalazłem to Tristar RK-6134SY, według producenta pobierający tylko 300W mocy, przy pojemności miski 0,6 litra. Rzeczywista moc pobierana w trybie gotowania przez garnek Tristar RK-6134S, zmierzona miernikiem poboru mocy elektrycznej to 310W. Moc pobierana w trybie podtrzymania ciepła potrawy to 38W, jest wystarczająca dla utrzymania temperatury, około 60 stopni Celsjusza.
Tak mały garnek jest w zupełności wystarczający do turystyki, umożliwiając ugotowanie porcji jedzenia wystarczającej dla dwóch osób, za jednym podejściem. Faktyczna pojemność takiego garnka, zmierzona przy pomocy wody, to 1,3 litra !!! Można w tym garnku ugotować ponad litr zupy, lecz gotując ryż lub kaszę, należy zostawić wolną przestrzeń ponad potrawą. Ryż gotowany w tym mniejszym 300 watowym garnku, wydaje się być lepiej ugotowanym, ponieważ mniejsza moc pozwala na „spokojniejsze” gotowanie. Co ciekawe, pomimo poboru mniejszej ilości energii elektrycznej, czas gotowania ryżu nie uległ wydłużeniu.
Najmniejszy garnek do gotowania ryżu jaki znalazłem wcale nie jest najmniejszym – po prostu źle szukałem
Okazuje się, że są jeszcze mniejsze ryżowary o pojemności 0,4 litra, pobierające tylko 200W mocy elektrycznej – marki Russell Hobbs. Na tę chwilę znalazłem garnek do gotowania ryżu Russell Hobbs model 27020-56, który pobiera tylko 200W mocy energii elektrycznej !!! To naprawdę bardzo oszczędny garnek, więc już go zamówiłem. Ten garnek do gotowania ryżu jest absolutnie idealny do opisanych tu zastosowań. Garnek do gotowania ryżu Russell Hobbs model 27020-56 200W + czajnik 600W + 600W wypiekacz do chleba, to już tylko 1400W.
Gdzieś jednak jest granica bilansu energetycznego, której już nie da się chyba przekroczyć
Spróbuję zestawić taki zestaw: Turystyczny czajnik 400W + wypiekacz 500W i ryżowar 200W, to całkowita maksymalna moc obciążenia spadłaby do 1100W. Albo jeszcze lepsze rozwiązanie, czajnik o mocy 150W zasilany z instalacji pokładowej auta, poprzez gniazdo zapalniczki z pominięciem przetwornicy napięcia. Przy tak małym poborze mocy, wystarczy stosunkowo tania przetwornica napięcia z 12V na 230V o mocy 1000W a nawet mniejszej.
Do zasilania większości urządzeń nie jest wymagana przetwornica sinusoidalna, czajnik oraz ryżowar zadowolą się tanią przetwornicą z tzw. modyfikowana sinusoidą. Jak będzie w przypadku wypiekacza do chleba tego nie wiem, więc na wszelki wypadek używam droższej przetwornicy sinusoidalej. Przetwornica sinusoidalna jest droższa, lecz odpowiednia do zasilania wszelkich urządzeń elektrycznych i elektronicznych.
Kupując przetwornicę napięcia, warto wybrać egzemplarz o mocy od 600W wzwyż, czym więcej tym lepiej. Kupując tak małą przetwornicę jak 600W, można z niej korzystać, lecz z pewnymi ograniczeniami, nie można zasilać wszystkich urządzeń jednocześnie. Taki sposób korzystania jest mniej wygodny oraz trwa dłużej, lecz nie jest to niemożliwe a alternator i akumulator będą bezpieczniejsze. Przy maksymalnym obciążeniu przetwornicy mocą 600W, pobór prądu z alternatora będzie zbliżony do wartości 50A. Takie obciążenie, powinien wytrzymać chyba nawet najsłabszy alternator, małolitrażowego silnika małego auta.
Postanowiłem dokupić dodatkowy czajnik turystyczny o mniejszej mocy od tego który już posiadam
Znalazłem kilka modeli czajników o mocy 400W, mniejszych nie znalazłem dla napięcia sieciowego 230V. Są dostępne czajniki o jeszcze mniejszej mocy 300W, lecz dla napięcia 24V, stosowanego w instalacjach elektrycznych ciężarówek. Ponieważ napięcie elektryczne, stosowane w samochodach osobowych a także kamperach to 12V, więc urządzenia dla 24V nie spełniają moich założeń. Są dostępne czajniki na napięcie 12V zasilane z gniazda zapalniczki samochodowej o mocy tylko 150W. Zaletą takiego czajnika, jest całkowite odciążenie przetwornicy napięcia, ponieważ ten czajnik jest zasilany z instalacji pokładowej auta. Istotnym lecz jedynym minusem zastosowania czajnika o tak małej mocy, jest proporcjonalnie dłuższy czas gotowania wody. Biorąc pod uwagę zastosowania turystyczno-terenowe, nie powinno powodować to dużego dyskomfortu, nic nas nie goni, ponieważ czasu mamy jakby więcej.
Wypiekacz do chleba również można kupić zoptymalizowany pod względem pobieranej mocy elektrycznej
Dostępne na rynku wypiekacze do chleba zaczynają się od mocy pobieranej 500W do nawet ponad 1000W, ja obecnie używam 600W. Używając nawet tego najsłabszego 500W wypiekacza, chleb będzie prawidłowo wypieczony, nie będzie widać ŻADNEJ różnicy pomiędzy chlebem z wypiekacza 1000W. Wypiekacze większej mocy, są przystosowane do wypieku większych bochenków chleba, które wymagają większej mocy grzejnej dla wypieczenia tak dużych bochenków. Ja jednak nie potrzebuję bochenka 1,5 kg, wystarczy mi dwa razy mniejszy a i tak jem go przez dwa dni. Gdyby zaszła potrzeba większego zapotrzebowania na pieczywo to można upiec dwa bochenki po kolei, tracąc dodatkowe trzy godziny. Mój 600W wypiekacz do chleba umożliwia wypiekanie bochenków o wielkości do 900 gramów, jest to całkiem duży bochenek. Jak na moje potrzeby, to bardzo duża ilość świeżego pieczywa, w razie zwiększonego zapotrzebowania zawsze można upiec jeszcze jeden bochenek.
Wypiekacze do chleba pobierają moc maksymalną tylko w ostatniej godzinie pracy
Dość istotną właściwością procesu wypiekania chleba, jest zmieniający się pobór mocy energii elektrycznej w zależności od aktualnie realizowanego etapu. Podczas pierwszej godziny pracy wypiekacza, pobór mocy jest bardzo ograniczony. Na tym etapie nie pracuje jeszcze grzałka, tylko silnik mieszadła. Dzięki tej właściwości, nawet gdybyśmy włączyli wszystkie trzy urządzenia razem, to poziom pobieranej mocy nie przekroczyłby zakładanego przez nas limitu. Przy założeniu użycia najbardziej oszczędnych urządzeń, czajnika 400W + ryżowaru 200W + wypiekacza do chleba 500W, pobór mocy zmieściłby się w 1000W !!! Pomimo, że matematyka wskazuje na 1100W, to należy pamiętać, że podane moce nie są mocami ciągle pobieranymi, lecz maksymalnymi.
Czajnik oraz ryżowar, zawsze pobierają pełną moc maksymalną, lecz wypiekacz do chleba dobiera pobór mocy, zależnie od etapu realizowanego programu. Dopiero w ostatniej godzinie pracy wypiekacza do chleba, pobór mocy wzrasta do wartości maksymalnej 500W. Ta cenna właściwość pracy wypiekacza do chleba, pozwala wybaczyć nam błędy niewłaściwego doboru obciążeń. Czajnik pracuje tylko kilka minut, ryżowar do 25 minut a w tym samym czasie wypiekacz do chleba pobiera ograniczoną moc. W rezultacie, nawet gdybyśmy włączyli wszystkie urządzenia jednocześnie to maksymalny pobór mocy energii elektrycznej nie przekroczyłby 1000W. A więc zastosowana przeze mnie przetwornica, bez problemu obsłuży wszystkie te urządzenia włączone jednocześnie w tym samym czasie.
Zestaw optymalnie dobrany do potrzeb jest podstawą sukcesu
Wypiekacz do chleba, ryżowar oraz czajnik turystyczny, łącznie z kilkoma „butelkami” suchego prowiantu oraz konserw są podstawą mojego zestawu turystyczno-kempingowego. Cały taki zestaw, zmieści się w połowie przestrzeni bagażnika przeciętnego auta rodzinnego, bardziej odpowiednim wyborem będzie KOMBI, VAN, SUV, BUS.
Najwięcej miejsca zajmą zapasy żywności w postaci tych pięciolitrowych butelek, dodatkowo jakieś konserwy, weki czy inne słoiki. Wypiekacz do chleba jest niewiele większy od pięciolitrowej butelki, ryżowar jest jeszcze mniejszy, o wymiarach czajnika turystycznego szkoda nawet wspominać. Taki zestaw umożliwia przetrwanie wielu miesięcy bez potrzeby kontaktu z cywilizacją, więc jestem przygotowany na wszelkie scenariusze ;).
Jednym z najsłabszych ogniw tego łańcucha, może być problem z zaopatrzeniem w paliwo
Najsłabszym ogniwem takiego rozwiązania, jest posiadanie odpowiedniej ilości paliwa w zbiorniku, potrzebnego zarówno do zmiany lokalizacji, jak i pracy „elektrowni”. Będąc zapobiegliwym, należy dbać o to, żeby w zbiorniku paliwa mieć nie mniej niż połowę zbiornika. W trudnych czasach, zwłaszcza spodziewając się jakiegoś nadchodzącego „kataklizmu” np. wojny, należy starać się utrzymywać, zawsze pełny zbiornik paliwa. Takie działania zapobiegawcze, ułatwią oddalenie się w bezpieczniejsze rejony kraju czy kontynentu, być może umożliwiając uratowanie nam życia. Silnik spalinowy przeciętnego auta, na postoju spala pomiędzy 0,5 a 1 litrem paliwa na godzinę. Więc nawet całkowicie pełny zbiornik 60 litrów paliwa, będzie pracował pomiędzy 60 a 120 godzin, w zależności od paliwożerności silnika.
Jednak nawet największy zbiornik paliwa nie jest z gumy, więc należy z wyprzedzeniem zgromadzić zapasy paliwa w bezpiecznym miejscu. Dodatkowo za oparciem tylnej kanapy mam wstawione dwie cienkie, elastyczne baterie fotowoltaiczne 2x po 100W 12V. Taki zestaw po podłączeniu do akumulatora samochodowego, umożliwia pełne naładowanie od słońca (gdy świeci). Dzięki temu, nie trzeba uruchamiać silnika zużywającego cenne paliwo, żeby ugotować wodę czajnikiem elektrycznym. Ponieważ czajnik gotuje wodę tyko przez około 3 minuty, więc wystarczy energii elektrycznej zgromadzonej w akumulatorze samochodowym, bieżąco doładowywanym panelem fotowoltaicznym.
Należy też mieć na uwadze, że w „trudnych czasach” pełny zbiornik paliwa może kusić potencjalnych złodziei czy bandytów
Złodzieje bez problemu dowiedzą się, które auto ma pełny zbiornik paliwa a które jeździ już na „oparach”. Wystarczy nocą opukać zbiornik, pełny wydaje zupełnie inne dźwięki niż zbiornik pusty. Jeżeli w czasach kryzysu zabezpieczyliśmy się, utrzymując pełny zbiornik, to należy go pilnować lub w inny sposób uniemożliwić kradzież paliwa. W takich sytuacjach w ludziach odzywają się najbardziej skrycie chowane instynkty a „wartość” paliwa czy żywności, czasem przybiera formę bezwymiarową. Mając paliwo można zmienić swoją lokalizację, wyjeżdżając do innego województwa lub państwa, ratując życie sobie oraz rodzinie lub komuś bliskiemu. Okradając z paliwa w sytuacji zagrożenia życia, złodziej skazuje na zagładę okradanego, więc nie powinniśmy mieć skrupułów i okazywać litości. Człowiek ma niezbywalne prawo do obrony siebie, rodziny oraz posiadanego mienia, niezależnie czy prawo działa i jest respektowane, czy nie.
Dla własnego bezpieczeństwa oraz naszych bliskich, należy się uzbroić w dozwolone „narzędzia” umożliwiające skuteczną obronę
Warto posiadać jakąś broń, chociaż jak wiadomo Polacy są narodem rozbrojonym, zwłaszcza na tle innych narodów europy. Jednak to nie oznacza, że jesteśmy w sytuacji bez wyjścia, na z góry straconej pozycji. Bardzo dobrą oraz skuteczną bronią, jest tani gaz pieprzowy, lecz działa na małą odległość a również łatwo porazić nim siebie. Używając gazu pieprzowego, wiatr zdecydowanie nie pomaga, może nawet spowodować bardzo niemiłą niespodziankę, więc trzeba używać go z rozmysłem. Jeżeli napastnik dysponujący bronią palną, pierwszy zostanie porażony gazem, nie będzie mógł nic nam zrobić, dając się łatwo rozbroić. Jednak w przypadku dwóch napastników, może pojawić się problem żeby dosięgnąć drugiego, o ile pierwszego uda się nam zaskoczyć.
W Polsce każdy może zostać posiadaczem skutecznej broni palnej bez pozwolenia i rejestracji
Mało kto wie, że w Polsce KAŻDY może posiadać broń palną bez jakiegokolwiek pozwolenia, tyle że jest to broń czarnoprochowa. Broń czarnoprochowa w nomenklaturze ustawowej, nazywana jest bronią rozdzielnego ładowania, która skutecznością nie ustępuje broni na pozwolenie. Uważam że warto zapoznać się z tematem broni rozdzielnego ładowania, ponieważ jest skuteczna i mało kłopotliwa. Broń rozdzielnego ładowania jest trochę mniej „wygodna” od broni na amunicję scaloną, lecz różnice nie są dramatyczne. Ten typ broni bez większych trudności, jest w stanie skutecznie wypełnić swoje przeznaczenie w przypadku obrony czy nawet polowania.
Należy również zadbać o nieskrępowany dostęp do ujęcia wody pitnej, ponieważ bez wody nie można żyć, gotować i piec
Zamierzam opracować mobilny system, umożliwiający praktycznie każdemu, łatwe wykonanie w krótkim czasie, własnego ujęcia wody pitnej, w miejscu rozstawienia obozowiska. Nie ma większego znaczenia gdzie zostanie rozstawione takie obozowisko, najprawdopodobniej gdzieś w lesie, może nad jeziorem itp. Zaletą przebywania na obszarze terytorium państwa polskiego, jest łatwa dostępność, stosunkowo dobrej jakości podskórnych wód gruntowych. Lustro wody na większości terenów państwa polskiego, jest dostępne stosunkowo płytko, zazwyczaj na głębokości kilku metrów pod ziemią.
Stosunkowo dobra jakościowo woda jest dość łatwo dostępna, zwłaszcza na terenach w pobliżu zbiorników wodnych, gdzie jest dość płytko osiągalna. Głębokości na jakich jest już woda, wahają się od jednego do kilkunastu metrów, przeciętnie jest to 3 do 4 metrów. Zdarzają się też miejsca, gdzie lustro wody jest 70 metrów pod powierzchnią ziemi, więc takie miejsca należy omijać szerokim łukiem. Zazwyczaj jest tak, że czym głębsze ujęcie, tym lepsza jakość wody, lecz nie jest to regułą.
W opisywanym tu przypadku, najważniejszy jest szybki oraz łatwy i nieskrępowany dostęp do stosunkowo dobrej jakościowo wody. Takie parametry ujęcia wody spożywczej, zapewnia większość ręcznych pomp, wkręconych w ziemię na głębokość kilku metrów. Wyzwaniem które sobie postawiłem, jest opracowanie oraz wykonanie mobilnego systemu wielokrotnego użytku, dostępu do wody pitnej po rozbiciu leśnego obozowiska. Dobrym miejscem rozbicia takiego obozowiska, są odludne tereny w pobliżu jezior, stawów lub innych zbiorników wodnych, gdzie woda jest najpłycej.
O mobilnym systemie dostępu do wody pitnej, napiszę w innym artykule.
Szanowny czytelniku skoro dotarłeś do tego miejsca to musiałeś być bardzo zdeterminowany i wytrwały, więc jeżeli masz jakieś pytania lub uważasz, że coś należy zmienić lub uzupełnić a może poprawić, to napisz do mnie via mail